Ile Was tu było..

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 30



30.06.2028
-Zamkniesz się w końcu?!-krzyknęłam wplątując ręce we włosy chcąc się uspokoić. Na darmo moje starania.
-To ty się kurwa zamknij i mi nie przerywaj! Nie jesteś nikim ważnym, żeby mówić mi co mam do cholery robić! Właściwie, jesteś nikim! Dociera do do ciebie?! Nikim!-wrzeszczał bez opamiętania. Jedyne co widziałam w jego oczach to czysta furia.

1.07.2028
-Skończ już z tymi oszczerstwami! Dobrze wiesz jak było, więc mnie nie oskarżaj! My tylko rozmawialiśmy!
-Rozmawialiście?! Robisz ze mnie idiotę czy co?! Ja znam już te twoje pożal się Boże, rozmowy! Zdradzasz mnie i nie masz za grosz odwagi by się do tego przyznać! Jesteś zwykłą szmatą, nikim więcej.-skończył trzaskając drzwiami. Zsunęłam się po ścianie zaciskając oczy najmocniej jak umiałam. Ratunku..

15.07.2028
-Jesteś na moim utrzymaniu i nie masz nic do gadania!-powiedział podniesionym głosem. Stanęłam na przeciwko niego, nie starając się nawet mówić łagodnie.
-Na twoim czym?! Do cholery jasnej, to ja zarabiam, to ja opłacam rachunki i to z mojej pensji kupuję wszystkie rzeczy, więc to ty nie masz nic do gadania! Ty każde pieniądze wydajesz w barach i melinach!
-To moje pieniądze i będę z nimi robił co tylko mi się podoba, a ty nie masz na to wpływu, rozumiesz?! Zresztą to ni ty opłacasz dziecko, tylko ja!
-I co, myślisz, że dzięki temu jesteś niezastąpiony?! Dałabym sobie radę bez ciebie!
-Nie dałabyś, bo jesteś nikim. - z oczu poleciały mi łzy-Widzisz? Jesteś taka słaba, aż żal mi na ciebie patrzeć.

2.08.2014
-Za trzy dni są urodziny Blanci. -oparłam się o jego biurko w gabinecie.
-Co ty tu robisz?-powiedział niemiło. Uniosłam zaskoczona brew.
-No jak to? Powiedziałeś wczoraj, żebym przyszła do ciebie do pracy to wtedy to ustalimy-wzruszyłam ramionami.
-Nie mam teraz czasu, idź do domu-westchnął nie zwracając na mnie uwagi. Z wrażenia aż się wyprostowałam.
-Słucham? A co z urodzinami twojej córki?- w końcu raczył na mnie spojrzeć, chociaż nie powiem, żeby ten wzrok znaczył cokolwiek dobrego. Znam ten wzrok.
-Jutro jadę w delegacje, nie będzie mnie cały tydzień. Przykro mi-odparł bez większych uczuć.
-Czy ty się słyszysz? Nie masz czasu, żeby pojawić się na święcie swojego jedynego dziecka?-prawie wyplułam te słowa. Byłam w szoku, potężnym szoku.
-Nie słyszysz? Zorganizuj coś, kup prezent i złóż ode mnie życzenia. Może zadzwonię, zobaczę. A teraz idź już, mówiłem ci, że jestem zajęty-wyjął z kieszeni marynarki kartę kredytową i odprawił mnie ruchem ręki. Poczułam jak w moim żołądku aż się skręca.
-Jesteś żałosnym tyle ci powiem.-nie biorąc nawet tej karty wyszłam z biura. Poczułam się upokorzona, naprawdę. Jak ja to wytłumaczę Blance?

5.08.2028r.
-Mamo, gdzie jest tata?-brunetka pociągnęła mnie obok. Spojrzałam na jej roześmiane przyjaciółki, następnie na moich uśmiechniętych teściów, a dopiero później na smutną Blance.
-Kochanie, tatuś nie mógł przyjechać. Jest w delegacji, ma dużo pracy. Ale mam tu coś od niego-podarowałam jej prezent w postaci nowego komputera. Osobiście, ja bym jej tego nie kupiła, ponieważ uważam, że jest jeszcze za mała na tak nowoczesny sprzęt. Niestety, Zedd chyba tego nie rozumie, ponieważ to była jego przesyłka, którą dostałam wczoraj, z dopiskiem "Daj to Blance. Będę w poniedziałek." 
-Och, no dobrze. A kiedy będzie?-zapytała z nadzieją.
-Będzie za kilka dni, obiecał, że wynagrodzi ci jakoś ten dzień-uśmiechnęłam się sztucznie. Jedenastolatka nawet nie spojrzała na prezent. Pokiwała tylko smętnie głową, po czym ruszyła w stronę przyjaciółek. Podeszłam do jej dziadków i usiadłam naprzeciwko nich, a "prezent" położyłam obok.
-Gdzie on jest?-zapytała jego matka.
-Nie ma go. Znowu.-pokręciłam głową.
Czym to dziecko sobie zasłużyło? Zapytałam w myślach, gdy spojrzałam na Blance. Siedziała cicho wśród jej koleżanek, spoglądając w okno.
Przepraszam cię.

27.01.2029r.
-Kochasz go jeszcze?
Kocham?
-Tak-odpowiedziałam nie spoglądając na nią. W końcu to mój mąż i ojciec mojego dziecka, muszę go kochać.


05.03.2029r.
-Jesteś taka beznadziejna! Nic nie umiesz kurwa zrobić!
-Przestań, nie masz prawa tak mówić!-krzyknęłam zdenerwowana.
-Ja nie mam prawa?! Ja mogę wszystko, czy ci się to podoba czy nie!-wyszedł wyraźnie wkurzony. Pobiegłam do naszej sypialni i usiadłam na łóżku. Nie radzę sobie, codzienne kłótnie mnie już wykańczają. Spojrzałam na ramkę ze zdjęciem, stojącą na komodzie naprzeciwko mnie. Ja i Zedd jak byliśmy jeszcze młodzi i szaleńczo zakochani w Paryżu. Oboje uśmiechnięci, w czarnych, rock'owych ubraniach, a w tle panorama miasta. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie. To było tak dawno temu.
-Mamo?-usłyszałam cichy głosik. Spojrzałam w kierunku uchylonych drzwi, w których stała Blanca.
-Tak kochanie?-poklepałam miejsce obok siebie, by brunetka usiadła.
-Znowu się kłóciliście?-spojrzała na mnie czekoladowymi oczami.
-Nie, my się nie kłóciliśmy, my tylko...-sama nie wiedziałam co mam jej powiedzieć.
Do czego to prowadzi?

10.05.2029r.
-Wciąż go kochasz? -zapytała poważnie.
-Jen, co to za pytanie?-zdziwiłam się.
-Bardzo proste. Kochasz?-podniosła brwi.
-Nie wiem...


30.06.2029r.
-Długo masz zamiar się tak męczyć? On cię niszczy-powiedziała popijając kawę. Siedziałyśmy razem w kawiarni, gdzie opowiadałam jej o co dzisiaj się kłóciliśmy.
-Wiesz, że nie mam innego wyboru.-mruknęłam przewracając oczami.
-Jak to nie masz? Rozwiedź się z nim. Innego wyjścia nie widzę.-wzruszyła ramionami, chociaż jej słowa były całkowicie poważne.
-Oszalałaś? Co ja wtedy zrobię? Co z Blancą? Nie mam mowy, nie mogę tego zrobić. Zresztą, wiesz jak on zareaguje? Nie chcę więcej kłótni.-oburzyłam się.
-Patrz, jaka ironia. Nie chcesz się rozwieść, ponieważ nie chcesz kłótni, a wiesz doskonale, że będąc z nim, będzie ich dużo więcej. Lena, zastanów się nad tym, naprawdę. Dasz sobie radę? I co najważniejsze, czy Blanca da sobie radę z takim ojcem?
Dam?  
Na pewno nie.
Blanca da sobie radę?
Na pewno nie.

Ale..
rozwód?






**************************************************************************
Hello! Jak widać, dodałam nowy rozdział. Widać, że różni się od pozostałych formą. Chciałam pokazać, jak wiele może się dziać, w ciągu roku. Można się kłócić, godzić, obrażać i krzywdzić nawzajem, ale zawsze zostaje jakieś piętno. Nie tylko na sobie, ale także na osobach trzecich, W tym wypadku jest to Blanca, ponieważ ona widzi jak codziennie jej rodzice się kłócą.
Widać także, że w ciągu roku, miłość może zniknąć całkowicie. " Jeśli zastanawiasz się nad tym, czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze". Przecież nasza Lena sama już błądzi w swoich uczuciach, tak? Nie kocha go już? Zobaczymy!
Komentarze są jak najbardziej na miejscu!- tak tylko przypominam.

Do następnego,

~Sky xx

PS.: Czuję, że jeszcze kilka rozdziałów, i historia Leny McCartney się skończy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz