Ile Was tu było..

wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 27.








 (Jeśli ktoś nie słucha takiej muzyki, niech po prostu to wyłączy)



(...) Ale zawsze chciałem. Mam pomysł-nagle się ożywił.
-Tak? Oświeć mnie, chłopcze.-pokręciłam głową rozbawiona.
-Pojedźmy do Londynu.-zaproponował.
-Oczywiście. A kiedy chcesz tam pojechać?-wzruszyłam ramionami. W sumie, co mi szkodzi. Kiedyś trzeba tam wrócić.
-Dzisiaj-uśmiechnął się cwaniacko. Ze zdziwienia otworzyłam buzię.
-Słucham?-tego się nie spodziewałam. 


-To co słyszałaś. Polecimy dzisiaj i wrócimy kiedy będziesz chciała-zaproponował nadal się uśmiechając.
-Em...przyznaję, zaskoczyłeś mnie. Ale człowieku, dzisiaj jest Wigilia, wiesz ile jest ludzi odwiedzających w tym czasie swoją rodzinę? Nawet gdybym bardzo chciała, nie jesteśmy w stanie. Poza tym koszty, zakwaterowanie..gdzie chcesz spać? Nie mam mowy.-zakończyłam stanowczo.
-A gdyby były miejsca i cała ta reszta o której mówiłaś? -przygryzł wargę.
-To niemożliwe-powtórzyłam zrezygnowana.
-Ale jeśli? Chciałabyś spędzić te święta w Londynie u boku takiego dupka jak ja?-spojrzał na mnie z pytaniem wymalowanym na twarzy. Proste pytanie: chciałabym? No właśnie na tym polega cały problem..nie mam pojęcia. Z jednej strony chciałabym wrócić na stare śmieci, a z drugiej strony musiałabym znosić jego towarzystwo. Chociaż, gdyby był cały czas jak teraz, to...? Westchnęłam ciężko.
-Jakoś bym cię ścierpiała-wykrztusiłam cicho.
-Naprawdę?-ucieszył się.
-Muszę powtarzać?-zacisnęłam usta lekko zirytowana. Nie lubię się powtarzać,mówię poważnie.
-Nie, to mi w zupełności wystarczy. A teraz przepraszam cię na moment-zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, on już znikł i stanął dopiero w niewielkim korytarzyku prowadzącym do toalet. Patrzyłam na niego ze zdziwioną miną, gdy wyciągnął z kieszeni spodni swój telefon i po chwili przyłożył go do ucha. Po dosłownie momencie się odezwał. Niestety z tej odległości nie mogłam usłyszeć co mówi, a szkoda. Chciałabym wiedzieć co jest ważniejsze niż ja. Nie to, że jestem narcystyczna, czy coś w tym stylu. Wcale! Po prostu chodzi o to, że taka sytuacja może się więcej nie wydarzyć w jego nędznym życiu. Wiecie, mam na myśli moje towarzystwo. A może jednak jestem narcystyczna? No zresztą nie zastanawiajmy się nad tym. Nie zbyt specjalnie chcę się dołować.
Wracając do świat żywych, patrzyłam jak chłopak energicznie porusza swoimi rękoma. -Idiota-mruknęłam zniesmaczona tym widokiem. Nie zagłębiając się w tym temacie, zaczęłam przyglądać się z perspektywy nieznajomego. Wysoki brunet o czekoladowych, ciemnych oczach. Były duże i przyciągające. Włosy ustawione na żel. Minimalny zarost, który przyozdabiał jego twarz, mógł mieć co najwięcej dwa-trzy dni. Ubrany w czarne, poszarpane rurki, do tego koszula na krótki rękaw z logo jakiegoś zespołu rock'owego. Na to miał założoną czarną, dżinsową koszulę. Zwyczajne czarne trampki, które zdecydowanie nie były na tę porę roku. Przyznaję, że jest to mój ulubiony rodzaj, ale teraz stanowczo lepiej postawić na glany. Temperatura panująca na dworze przyprawia mnie o największe dreszcze, więc nie mam zamiaru ryzykować odmrożeniem swoich stóp. 
Cholera jasna! To jest przegięcie, naprawdę! Znam tylko jedną osobę, która chodzi w takich butach, o takim kolorze, takiego kroju...czy oni się zmówili? Serio, to jest niemożliwe, że był to zwykły zbieg okoliczności! To po prostu nieprawdopodobne...trochę straszne. Jakim cudem można być tak podobnym do Malika? Pytam się, jak! 
Jeśli zacznę spędzać z nim więcej czasu, zapewne zobaczę więcej rzeczy które ich łączą, co zapewne przyprawi mnie o chorobę psychiczną i totalną agresję.
-Zrób zdjęcie, będzie na dłużej-zakpił głos przede mną. Otrząsnęłam się z mojego zamyślenia. Nie zorientowałam się nawet, kiedy chłopak o którym przed chwilą myślałam, stanął przede mną z tym ironicznym, jak i zwycięskim uśmieszkiem.
-Zamyśliłam się, to wszystko-powiedziałam wzruszając ramionami. W środku jednak byłam zawstydzona na tym, że złapał mnie na gorącym uczynku. Tak nie powinno być.
-Ehe, jasne. I zupełnie przypadkiem wyglądało to jakbyś pożerała mnie wzrokiem?-zaśmiała się cicho. Chwila, moment. On ma rację. Zaczęłam myśleć o nim pod TYM kątek. Zaczęłam porównywać go do Zayn'a. O słodki jezu, mam gorączkę?
-Tak, oczywiście. Wybacz, nie wierzę w krasnoludki i ty tez nie powinieneś. Najwidoczniej za dużo bajek się naoglądałeś. A teraz powiedz łaskawie, do kogo dzwoniłeś?-przechwyciłam zupełnie inny temat. Nie miałam ochoty rozmawiać o moich przemyśleniach. Nie teraz, a najlepiej nigdy.
-I tak powrócę kiedyś do tego tematu. A odpowiadając na pytanie: właśnie spełniłem twoje małe marzenie-uśmiechnął się chytrze.
-To znaczy?-zapytałam zdezorientowana. O jakie marzenie mu chodzi?
-To znaczy, że za równą godzinę musimy być na lotnisku-wzruszył ramionami. Podniosłam brwi, po raz kolejny zbita z tropu.
-Lecimy do Londynu, Lena.-odpowiedział na moje nieme pytanie.
-Chyba się przesłyszałam. Jakim cudem?-byłam kompletnie zszokowana.
-Zadzwoniłem tam i tu, i znalazły się miejsca na godzinę 15.00 dzisiejszego dnia-był z siebie dumny. To było widać.
-Dobrze, a mieszkanie? Zamierzasz spać na ulicy?-zadawałam kolejne pytania, próbując wszystko po kolei ułożyć w mojej głowie. Jeju..za dużo myślenia na raz.
-Mamy zarezerwowany pokój w hotelu-wzruszył ramionami-a teraz lepiej się pospiesz, ponieważ spóźnimy się na lot-pociągnął mnie za rękę. Szybko się ubraliśmy, po czym szybko szliśmy w stronę naszych akademików. Byłam zbyt...zaskoczona by zadawać jakiegokolwiek pytania. Gdybym nie była w tym stanie, na pewno bym mu się sprzeciwiła. Ale, skoro wszystko załatwił w tak krótkim czasie..to czemu nie skorzystać? Odpowiedź nasuwa się sama: muszę lecieć.Choćby tylko po to, by mieć świadomość, że nie stchórzyłam przed daną mi szansą.
Wleciałam jak burza do mojego pokoju, by po chwili pakować do małej walizki potrzebne mi rzeczy. Nawet nie wiem na ile tam lecimy! Jak mogłam zapomnieć o to zapytać? Jednak jestem inteligentna, do prawdy. Skalkulowałam w myślach, że dłużej niż 4 dni tam nie będziemy, więc spakowałam rzeczy, które mi w zupełności wystarczą. Upadając na kolana wyciągnęłam spod mojego łóżka niewielkiego rozmiaru paczkę.Ona jest najważniejsza.Niecałe dziesięć minut później wychodziłam z budynku, zastając tam chłopaka czekającego specjalnie na mnie. Wow, nigdy nie spodziewałam się, że to powiem. Nie o nim.
-Gotowa? Wzięłaś wszystko?-zapytał  gdy taxówka właśnie podjechała
-Mam nadzieję- odpowiedziałam krótko. Wsiedliśmy, po czym kazaliśmy jechać kierowcy na lotnisko, którego nazwy nie pamiętam.
Około 40 minut później zdyszani wbiegliśmy do głównego holu, by po chwili doskoczyć do lady.
-Lot 65 z Paryża do Londynu-wysapał chłopak. Starsza kobieta ubrana w strój służbowy poprosiła nas o bilety.
-Mamy rezerwację na nazwisko Manson -odpowiedział próbując unormować oddech. Brunetka sprawdziła to w komputerze, by po chwili podać nam pewną informację.
-Ach, tak. Lot do Londynu jest na godzinę 16, więc została wam jeszcze godzina. Z wrażenia odtworzyłam szeroko oczy. Chłopak kłopotliwie podrapał się po głowie.
-Dobrze, dziękujemy.-skończył i poszedł w kierunku krzeseł. Zacisnęłam mocno usta oraz rękę na uchwycie walizki i zdenerwowanym krokiem ruszyłam w jego stronę. Stanęłam przed nim i gdy usiadł na niebieskim krzesełku zaczęłam tupać nogą, by zwrócić jego uwagę.
-Coś się stało?-zapytał niewinnie,.
-Ja tu jechałam jak na złamanie karku, zrobiłam w pokoju niesamowity bałagan, spiesząc się by na pewno zabrać wszystkie przedmioty, biegałam w tę i z powrotem tylko po ty dowiedzieć się, że lot mamy za godzinę,a n ie za 10 minut?!-krzyknęłam zwracając tym samym uwagę kilku ludzi. Niezbyt mnie obchodziło to w danej chwili. Byłam zbyt wkurzona.
-Jezu, robisz aferę o byle co. Pomyliłem się, każdemu się zdarza. Zresztą godzina w tę, czy we w tę, co za różnica? Ważne, że zdążyliśmy-mówił obojętnym tonem. Powraca jego chłodna natura? Dobrze,więc będzie musiał się zmagać również z moją. Mam go dosyć!
- Świetnie-powiedziałam wyniosłym tonem po czym usiadłam jak najdalej od niego. Wliczając w to pozajmowane miejsca, byłam po drugiej stronie, dokładnie na tym samym miejscu. Pięknie, mój misterny plan unikania go, przynajmniej przez tę godzinę, się nie powiedzie. Chociaż..
-Obrażasz się o takie coś?-zaczął nie odwracając się w moją stronę. To dobrze, nie chcę go oglądać. Z torebki wyciągnęłam komórkę oraz słuchawki. Po chwili usłyszałam pierwsze nuty "The Pretty Reckless-Just Tonight". Przynajmniej to zdoła go jakoś uciszyć. O tyle dobrze. Moje oczy zaczęły się zamykać a ja sama zapadłam w sen.


-Lena, obudź się-ktoś szturchał moje ramie. Zdjęłam z uszu słuchawki a przed sobą ujrzałam Zedd'a.
-Tak?-zapytałam zdezorientowana.
-Chodź już, mamy odprawę-chwycił swoją walizkę i poczekał aż wstałam.
-Tak, już idę-powiedziałam gdy dotarła do mnie rzeczywistość. A było tak pięknie...trudno, prześpię się w samolocie.

*3 godziny później*
-Dobrze, to gdzie idziemy?-zapytałam stojąc już przed lotniskiem. Tak jak przewidywałam, cały lot przespałam. Co za tym idzie, chłopak cały czas spędził nudząc się-ups.
-Najpierw do hotelu, a później się zobaczy. To jak, idziemy?-zaproponował pocierając ręce. Pogoda w Londynie, wcale nie była lepsza od tej w Paryżu. Też lodowato.
-Idziemy? Chyba chciałeś powiedzieć: jedziemy. Nie wiem jak ty, ale ja nie zamierzam chodzić w takim mrozie.
-Jasne, chwileczkę-zaśmiał się, po czym zaczął rozglądać się za wolną taxówką. Gdy tak ową znalazł, przepuścił mnie bym wsiadła. Podał adres i z pewnością mogłam stwierdzić, że jest to dość drogi hotel. Pamiętam ponieważ często mijałam go w drodze do Louisa. Nie było to daleko, co tylko sprawia, że mój plan staje się coraz prostszy. Pewnie zapytacie, jaki znów plan? Och, to dziecinnie proste. Dzisiaj jest wyjątkowy dzień i to wcale nie pod względem Bożego Narodzenia. Łatwo się chyba domyślić o co chodzi, tak?
Gdy czarnowłosy zakwaterował nas już w odpowiednim pokoju, jadąc windą nagle mnie olśniło.
-Zedd? Mówiłeś, że zarezerwowałeś już pokój. Tylko jeden?-zrobiłam duży nacisk na ostatnie słowo.
-Spokojnie, są tam 2 sypialnie. Nie musisz się bać, nie jestem głupi-powiedział urażony. Nie jesteś? Na 100 %?
-Jasne, jasne, tak tylko pytałam. -usłyszeliśmy charakterystyczny dźwięk rozsuwanych drzwi. Szliśmy przez korytarz szukając numerku 139. Gdy w końcu to zrobiliśmy, weszliśmy do środka.
-Dobrze. Posłuchaj, ja teraz muszę coś załatwić. Jak chcesz możesz iść ze mną, albo zostać. Co wolisz?-zapytałam w pośpiechu. Nie mam czasu do stracenia. Tutaj jest już 19, więc muszę się pospieszyć.
-Pewnie, że idę. Nie przyjechałem tutaj, by siedzieć cały czas w pokoju. Ale powiedz mi, gdzie idziemy, przecież jest już ciemno-odpowiedział pewnie. Wzięłam torebkę z komody i ruszyłam w stronę drzwi.
-Cóż, w sumie to dobrze, że jest ciemno. Nikt mnie nie zauważy-wzruszyłam ramionami.
-Okey, planujesz jakieś morderstwo czy coś takiego? Mam zacząć się bać?-wychodziliśmy z wieżowca.
-Nie musisz. Po prostu muszę coś przekazać. -uśmiechnęłam się lekko. Więcej już nie rozmawialiśmy. Szliśmy prawie pół godziny, przeciskając się przez tłumy ludzi, którzy musieli w ten dzień zostać w pracy.
Nareszcie dotarliśmy pod właściwy adres. Duże ogrodzenie, piękny dom w którym świeciło się światło, przez co było widać kontury różnych ludzi.
-Gdzie jesteśmy?-Zedd zaczął się rozglądać. Bogata dzielnica, duże domy...widać masę pieniędzy. Nie lubię tej ulicy.
-Zaraz wracam-nie dopowiadając na jego pytanie podeszłam do jednego strażnika pilnującego terenu.
-Cześć Mark-uśmiechnęłam się ciepło do potężnego mężczyzny około 30. Lubiłam go, był normalny jak na ochroniarza.
-Lena?! Tak dawno cię nie widziałem!-krzyknął radośnie po czym lekko mnie przytulił. Ze wszystkimi miałam dobre kontakty, więc nie miałam nieprzyjemności.
-Mam małą prośbę. Przekażesz coś Louis'owi? Zależy mi na tym-wyciągnęłam z torebki starannie zapakowaną paczuszkę.
-Oczywiście, ale nie wejdziesz? Wszyscy za tobą tęsknią, Lena-wysilił się na uśmiech. Westchnęłam.
-Mark, nie mogę. Nie chcę by ktoś wiedział o mojej obecności w mieście, mógłbyś nikomu nie mówić?-przygryzłam wargę. Ten facet był bardzo lojalny, ale był też szczery i nie lubił kłamać. Mam małą nadzieję, że dzisiaj zrobi dla mnie mały wyjątek.
-Nie powinienem, ale dobrze. Więc co mam powiedzieć?-uległ mi zgadzając się. Pisnęłam radośnie.
-Nie musisz nic mówić. Po prostu daj mu to. O! Masz może długopis? To załatwiłoby całą sprawę-po dostaniu przedmiotu wyciągnęłam z kieszonki mały notesik, na którym napisałam:

Wszystkiego najlepszego Louis!
Kocham Was..

        Wasza L. xx

Przyczepiłam kartkę do zgięcia paczki, po czym wręczyłam ją ochroniarzowi.
-Dobrze, ja już muszę lecieć. Żegnaj, Mark-przytuliłam go na pożegnanie i wróciłam się do Zedd'a, który stał opierając się o mur jakiegoś ogrodzenia. Spojrzałam ponad ramię i ujrzałam, że już puka do drzwi.-Chodź, szybko!-powiedziałam w obawie, że ktoś mnie jednak zobaczy. Schowałam nas na jakimś drzewem i obserwowałam z ukrycia, kiedy będziemy mogli już iść. Otworzyła mu mama Louis'a. Czyli wszystkie rodziny się tu zjechały-uśmiechnęłam się lekko na tą myśl. Gdy szatynka weszła z powrotem do budynku odetchnęłam z ulgą.
-O co chodzi?
-Udało mi się. Teraz możemy wracać.-ruszyłam w lewo odnajdując w myślach drogę powrotną.
-Nie uważasz, że należą mi się jakieś wyjaśnienia?-zapytał po chwili ciszy.
-Opowiem ci wszystko w hotelu.


-------------------------------------------------------------------------------------
Mamy godzinę 00.25 w dniu zwanym potocznie środa. Od razu na wstępie mówię, że dedykuję go pewnej osobie ( tak Ula, mówię o tobie!) z okazji urodzin! Masz już 15 lat, stara jesteś, co nie? Spokojnie, to że twoja liczba cały czas rośnie, mentalnie nadal jesteś 5-latką. I niech tak zostanie! Co ja ci mogę życzyć? Wszystko ci napisałam w sms-ie. Przepraszam bardzo, że nie mogłam ci tego powiedzieć osobiście, ale to nie moja wina, że jestem chora..Tylko błagam, poproś kogoś żeby zrobił ci zdjęcie w tej sukience! NIe przeżyję tego, jeśli tego nei zobaczę, serio. To będzie pierwszy raz więc wiesz...
Rozdział dodałam baaardzo szybko. Też tak uważacie? No bo do tej pory dodawałam rozdziały w odstępie kilku dni, a tu już 3 rozdział w ciągu tygodnia! Szaleństwoo  ;p
Jestem chora więc mam dużo więcej czasu, ale pragnę też skupić się na nowym opowiadaniu, więc nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny.
Oczywiście, jak zawsze zresztą-liczę na wyrażenie waszej opinii! I tak wiem, że tego nie zrobicie. 
Ale skoro wam się nie chce, okey, ale jeśli ktoś serio to czyta, niech zagłosuje w ankiecie! To ważne.
Co by tu jeszcze napisać? O nowym rozdziale poinformuję na tt, chociaż nie wiem po co to piszę, skoro nie macie mojego tt. Moja inteligencja.. 
To ten..

PS. Znacie może jakieś opowiadanie, o problemach psychicznych, horror lub też kryminał? Nie musi być z 1D....coś, ktoś, cokolwiek?

Pozdrowienia i do następnego

~Sky xx


3 komentarze:

  1. Awww *.* dziękuję, spełniłaś jedno z moich marzeń. Nie martw się zobaczysz mnie jeszcze kiedyś w tej sukience dresiarzu ;D
    I wgl super rozdział, chociaż wyobrażałam go sobie inaczej. Nie wiem czmu, ale chcę żeby spotkała w Londynie kogoś z dawnych przyjaciół.
    I na koniec zdrowiej kochanie.
    ~Bee

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co.
      Spodziewałaś się więcej, może tylko dlatego, że powiedziałam ci, jak sobie go wyobrażałam parę miesięcy temu? Ups.
      Dziękuję.
      ~Sky xx

      Usuń
  2. Cóż na pewno wpadnę i jak wymyślę sensowny opis to może wyślę zgłoszenie. Dziękuję za propozycję i link. x

    ~Sky xx

    OdpowiedzUsuń