Ile Was tu było..

sobota, 8 marca 2014

Rozdział 25

*następnego dnia, pokój Look'a, godzina 12 w południe*
-Jak to tam przyszedł?-zapytał wyraźnie zdziwiony.
-Normalnie, na nogach. Wiedział, że ja tam pracuję?-byłam dzisiejszego dnia poirytowana, zła i jednocześnie smutna. Huśtawka nastrojów?
-Tak, wiedział. Mówiłem mu to kiedyś. Zastanawia mnie tylko, po co tam poszedł, skoro jeszcze tego samego dnia się kłóciliście.-podrapał się po głowie chcąc zrozumieć zaistniałą sytuację.
-Tak, uwierz mi, że ja też. Nie mniej jednak mam szczerą nadzieję, że więcej tam nie przyjdzie, bo nie wytrzymam i naprawdę uderzę go tą patelnią.-poprawiłam spadające mi na oczy kosmyki włosów, które wydostały się z luźnego koka.
-Zachowujesz się jak z kreskówki Lena-westchnął rozbawiony.
-On jest z kreskówki, więc czemu patelnia ma nie być? Chociaż nie, patelnia mogłaby być prawdziwa, efekt byłby znacznie lepszy-uśmiechnęłam się szeroko, ukazując tym samym, że w mojej głowie, ten oto plan jest genialny. Bo taki jest, tak?
-Ty masz przynajmniej bardziej realne plany-zaśmiał się.
-Co masz na myśli mówiąc " ty masz bardziej realne plany"?-podniosłam jedną brew w geście zaciekawienia.
-Zedd miał plany rozjechania cię czołgiem-powiedział dosyć obojętnie dyskretnie patrząc na moją reakcję.
-Nie stać go-wzruszyłam ramionami.
-Skąd ty możesz to wiedzieć?-zapytał.
-Bo gdyby miał tyle pieniędzy, już dawno zainwestowałby w jakąś operacją plastyczną. Najlepiej przeszczep twarzy.-powiedziałam, jakby to była jedna z najoczywistrzych rzeczy na świecie. Bo tak było, serio. Ja bym nie wytrzymała codziennie patrząc w lustro.
-Dobre, muszę mu to powtórzyć-parsknął kręcąc przy tym głową.
-Koniecznie- mruknęłam-dobra, ja się już zbieram, czas na mnie. Do zobaczenia kiedyś tam-pomachałam mu na pożegnanie, po czym skierowałam się do mojego pokoju. Wchodząc do niego, stanęłam na środku i zaczęłam spoglądać z każdej perspektywy. Trzeba by było kupić swoje własne mieszkanie, naprawdę. Nie to, że mam coś do mieszkania w takim miejscu, po prostu potrzebuję troszeczkę prywatności, na którą tutaj, niestety nie mogę liczyć. Tylko najpierw, żeby myśleć o jakimś mieszkaniu, muszę mieć pieniądze. A żeby mieć pieniądze, muszę najpierw spłacić mój dług u Matt'a. Dopiero wtedy będę mogła zacząć odkładać jakieś drobne na własny kąt.
Niewiele myśląc zgarnęłam ze stolika laptop, który nabyłam miesiąc temu, oraz słuchawki. Włączyłam "Goodbye my lover, goodbye my friend..."  James'a Blunt'a i z zamkniętymi oczami położyłam się na łóżko.
"Jestem marzycielem
i kiedy wstaję,
nie możesz mnie zniszczyć
odbierając mi marzenia..."

To jest jedna z moich ulubionych piosenek.
"I nie potrafię bez Ciebie żyć"
Wnioskując z tej piosenki, czuję to samo.
"Jestem tak pusty, Skarbie.
Jestem tak pusty..!"
Dlaczego ja się dołuję takimi piosenkami? Bo lubię cierpieć? Nie, nikt tego nie lubi. Lubię udowadniać sobie, jaką głupotę popełniłam. Lubię czuć. Cokolwiek, byleby mieć pewność, że nadal jestem człowiekiem. I nie ma znaczenia, czy jest to ból, radość, cierpienie, szczęścia, zawód...Ja po prostu chcę czuć.
 Gdy do moich uszu doleciały nuty The Pretty Reckless- Kill Me nieświadomie zaczęłam zapadać w sen.

*4 godziny później*
Usłyszałam dosyć głośne walenie do drzwi. Otworzyłam jedną powiekę, by zorientować się, ze podczas snu wyciągnęłam jakimś cudem słuchawki z uchu. "Pukanie" nie ustawało, ale pomimo to postanowiłam to zignorować. Nie zamierzam tracić tak pięknego snu-ja, kanapa, lody czekoladowe i horror. No piękne! Tylko czemu ktoś chce to koniecznie przerwać? Co ja zrobiłam?
Ten ktoś jest bardzo cierpliwy, ponieważ nie otwieram już jakieś 10 minut, a on  i tak się nie poddaje. Jęcząc i mamrotać pod nosem jakieś przekleństwa podniosłam się z łóżka i z przymkniętymi oczami podeszłam do drzwi.
-Czego ty chcesz, człowieku?-powiedziałam na głos gdy otwierałam drzwi.  I kogo za nimi ujrzałam?
No zgadujcie!
-Przeszczep twarzy, serio Lena?-chłopak wyraźnie nie był zadowolony z mojego komentarza na jego temat. Cóż, to dobrze, bo ja nie jestem zadowolona jego obecnością.Więc, jest chwilowy remis. Chwilowy.
-Tak, serio. Jaki jest konkretny powód twojej wizyty, bo jeśli to już wszystko, to wracam do ciekawszego zajęcia-patrzyłam na niego kompletnie znudzona. Spodziewałam się tej wizyty, ale do cholery, ja byłam zajęta!
-Niby co takiego?-zapytał z kpiną.
-Spania, żegnam pana-ziewnęłam i już zamachnęłam się by zamknąć drzwi, ale wsadził swojego buta pomiędzy nie a framugę. Szlag.
-Nie skończyłem-warknął.
-Ale ja tak. Czego ty ode mnie chcesz?-powiedziałam zmęczona tą sytuacją.
-Ja od ciebie? Zastanówmy się...przeprosin.-zrobił głupią minę.Myślisz, że świecisz, chociaż nawet nie lśnisz. Ot co.
-Chcesz przeprosin, tak?-nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł.
-Owszem.-był zbyt pewny siebie.Serio.
-Dobrze, ale niestety musisz wejść tutaj na jakieś pół minuty.-uśmiechnęłam się słodko w jego stronę, po czym otworzyłam szerzej drzwi. Nic nie mówiąc wszedł do środka i stanął koło biurka. Podniósł jedną brew w pytającym geście, a ja zabrałam z łóżka moja komórkę i odszukałam odpowiedniej piosenki.


 Na miłość boską, czy ugryziesz się w język?!
Zanim zmusimy cię do jego połknięcia
W takich właśnie chwilach, milczenie jest złotem
(Wówczas ty mówisz)

Nikt nie chce cię słuchać
Nikt nie chce cię oglądać
Tak zdesperowany i żałosny
Błagam cię, oszczędź mi
Przyjemności twojego towarzystwa

 Idź do diabła, na litość boską!

 Nikt nie chce cię słuchać (nie wysilaj się)
Nikt nie chce cię oglądać
Tak zdesperowanym i żałosnym
Sądzisz, że nikt tego nie widzi?
Myślę, że pora, abyś poznał prawdę. (Tak!)

 Nie jesteś pasterzem, jesteś tylko owieczką
Wspólnym wysiłkiem każdego kogo spotykasz
Jesteś cały z mięsa, bez żadnych kości
Pożyw nim rekiny
I rzuć je wilkom.

Patrzyłam w pełnym skupieniu na jego reakcje. Podniósł jedną brew, i to by było właściwie na tyle. Cóż, spodziewałam się, sama nie wiem, złości, irytacji, czegokolwiek byleby go wkurzyć? Ale nie, bo po co. Moje starania poszły na marne.
-Lubisz ich muzykę?-przyznaję, nie takiego pytania się spodziewałam.
-Tal, ale czemu o to pytasz?-zmarszczyłam brwi.
-Ponieważ to mój ulubiony zespół.-powiedział pocierając ręką swoja szyję.
-Czekaj, lubisz mocne brzmienie?-wystrzeżyłam oczy.
-No raczej nie słucham Justina Biebera, albo One Direction-zaśmiał się. Dobrze, wkurzył mnie.
-Masz coś do One Direction?-podniosłam brew, a moja twarz stała się kamienna.
-Do nich? Nie znam, chociaż to znając życie pedały, ale ich muzyka, że się tak wyrażę, nie trafia  w moje gusta. Za to moja młodsza siostra cały czas ich słucha. Jak słyszę te prymitywne teksty to mam ochotę rzygać.-przewrócił oczami.-A ty co, lubisz ich? Może jeszcze jesteś "Directionerką'?-zrobił rozbawioną minę. Idiota.
-Tak jestem, masz z tym jakiś problem?-czułam złość. Nie chodzi o to, że nie lubi ich muzyki, ale dlatego, że ich wyzywa. Jeszcze on, no po prostu dramat.
-O boże, jesteś jak moja siostra.-skrzywił się, a ja widziałam co mam teraz zrobić.
-Wyjdź stąd.-powiedziałam stanowczo. Podeszłam do drzwi, otworzyłam je i czekałam aż wyjdzie. Nie zrobił ani jednego kroku, po prostu stał zdziwiony.
-No na co czekasz? Wypad, natychmiast-ponagliłam go ręką.
-Wyrzucasz mnie, bo ich nie lubię?-podniósł brew.
-Nie,wyrzucam cię, ponieważ ich obraziłeś. Zrobiłeś to, chociaż nie znasz ich w takim stopniu jak ja, żegnam.-stał tam jeszcze przez chwilę, po czym przechodząc obok mnie prychnął. Przewróciłam oczami i zamknęłam drzwi. Westchnęłam ciężko, a następnie zjechałam w dół, siadając tym samym na podłodze. Dupek.






----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, oto jestem z nowym rozdziałem. Wiem, że minął już okrągły miesiąc od poprzedniego posty, ale nie miałam kompletnej weny na napisanie kolejnego. Zresztą autor nie odczuwa, aż takiego upływu czasu. Na moje wytłumaczenie mam jedynie to, że zaangażowałam się nowe opowiadanie, ale postanowiłam je opublikować, gdy już napiszę wszystkie rozdziały. Nie chcę być tak nieprzygotowana, tak jak tu. Opowiadanie dotyczyłoby Louisa i Hannah ( jego byłej, PRAWDZIWEJ dziewczyny). Zaciekawiła mnie ich historia i...no cóż. Mam kilka rozdziałów. Poza tym postanowiłam, że jak skończę to i następne opowiadanie, napiszę coś kompletnie odmiennego i niezwiązanego z One Direction. Byłoby to o dziewczynie z problemami psychicznymi..ktoś chętny do czytania, jakiegokolwiek z wymienionych powyżej?
Komentarze miło widziane ( chociaż i tak wiem, że nikt nie skomentuje). Szczerze to bardziej mi zależy na ankiecie, z boku bloga. Chodzi tu o to, czy to czytacie, czy piszę do siebie. Nie mniej jednak, byłabym zadowolona gdyby ktoś mi wytknął co robię tutaj źle. Ktoś, coś? Dobra, to by było na tyle, i tak dużo tutaj napisałam.

Pozdrawiam i do następnego,

~Sky xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz