Ile Was tu było..

niedziela, 8 września 2013

Rozdział 9

Wstałam o godzinie 12.24 z mini kacem. Carly jeszcze spała, ale się nie dziwię. Ona to wypiła. No na pewno więcej ode mnie. Wyszłam cicho z łóżka, chociaż nie wiem po co. Ona po imprezie nie wstaje tak łatwo. Wyszłam z pokoju nawet nie zważając na to, że dopiero wstałam i jestem w piżamie. Skierowałam się do sklepiku koło hotelu. Kupiłam zapas wody i leki przeciwbólowe. Ludzie się trochę dziwnie patrzyli, zupełnie jakby nigdy nie widzieli dziewczyny w piżamie idące kupić leki. Nienormalny lud. Wróciłam do pokoju. Wzięłam tabletki i popiłam wodą. O dziwo głowa mnie, aż tak nie bolała. Poszłam do łazienki w celu wzięcia prysznica. Rozebrałam się i weszłam pod strumień wody. Przypomniałam sobie wczorajsze wydarzenia. Szczera rozmowa. Wściekłość. A później jakoś samo tak wyszło. Louis skierował się po tych słowach do klubu w celu znalezienia Chrisa. Po tym jak go odszukał bez najmniejszych skrupułów wziął go za koszulę do góry, ponieważ siedział i najnormalniej w świecie go uderzył. Ja nie chcąc brać w tym udziału skierowałam się do wyjścia i wróciłam do hotelu. Tak wiem, każda inna dziewczyna by jakoś zareagowała, krzyczała, zaczęła płakać, ale nie ja. Potrzebowałam to wszystko przemyśleć. Ledwo wróciłam do pokoju i zasnęłam jakby nic się nie wydarzyło. No bo nic szczególnego się nie wydarzyło. Będzie miał podbite oko. Do wesela się zagoi. Bardziej boję się napiętej atmosfery, która na pewno będzie wisiała w powietrzu, kiedy Lou, Zayn i Chris będą w jednym pomieszczeniu. Ja przez ich zachowanie nie zamierzam się z nikim kłócić. No bo po co? Mówiłam, to moje WAKACJE NA KARAIBACH. Nie zamierzam z nich tak łatwo zrezygnować. Tak szczerze to nawet nie wiem, czy wszyscy dotarli do hotelu, ale skoro Carly dotarła to reszta bałwanów pewnie też. Wyszłam spod prysznica dokładnie wycierając się ręcznikiem. Ubrałam się oraz pomalowałam. Jest jedna rzecz na którą mam teraz ochotę. Cholerną ochotę. Ponownie napisałam karteczkę dziewczynie, że wrócę później i znowu wyszłam. Skierowałam się do najbliższego kiosku i kupiłam to co chciałam. Schowałam to do torbki i wuszyłam na plażę. Gdy już tam byłam usiadłam na skałach które położone były na samym końcu pięknej plaży. Wyjęłam mój zakup i odpaliłam jednego papierosa. Patrzyłam na spokojną wodę, w której odbijało się słońce. Tak, wiem, że dziewczynie nie wypada palić papierosów, bo się na właśną odpowiedzialność zabijam, truję itp. Jakoś mnei to nie rusza. Pale i to jest tylko i wyłącznie mój wybór. Jest kilka osób które to rozumieją, chociaż do końca nie popierają. Jedyną osobą która wie o co chodzi z papierosami i w pełni mnie rozumie jest Malik. On też ma ten jakże " uroczy" nałóg. Oczywiście, nie palę tak często jak on, ale nie na tyle rzadko żeby móc to rzucić. Widziałam ludzi, którzy sie świetnie bawili na piasku jak i w wodzie. Małe dzieci bawiące się i układające różne zamki lub inne budowle. Ślicznie. Siedziałm tak rozmyslając do czasu kiedy nie zadzwonił mój telefon
-Jestem na plaży przecież zostawiłam wam kartkę!-krzyknęłam nawet ni patrząc kto dzowni
-Nie zostawiłaś mi żadnej kartki-zaśmiał się Matt
-Matt! To ty, sorry, ale po prostu myślałam, że to ktoś stąd-wytłumaczyłam się nabierając coraz większego uśmiechu
-Dobra jasne. Jak tam Karaiby?-zapytał nadal się śmiejąc
-A dobrze, po za tym, że wczoraj była mini bójka..-westchnęłam
-Kto z kim?! I ja się dopiero teraz o tym dowiaduję?! Jak możesz?!-zapytał zbulwersowany brakiem powiadnomienia o jakże ważnej bójce
-No teraz sobie o tobie przypomniałam nie? A bił się Louis z Chrisem-powiedziałam obojętnie
-Co?! Louis? Z Chrisem? Czemu?-widać, a raczej słychać, że kompletnie nic nie rozumie
-A no tak, bo ty jeszcze nie wiesz...-przeciągnęłam trochę
-Ale co nie wiem?-poraz kolejny westchnęłam i zaczęłam opowiadać wszystko aż do tego telefonu.
- ŻE. CO . PROSZĘ. ?!! Czy on cię uderzył?!-wrzasnął
-No tak, ale to nic takiego-powiedziałam spuszczając głowę
-Nic takiego? Lena, on cię poniżył nie możesz tego tolerować. Też bymm mu dał w morde gdybym tam był. Zobaczysz jak was odwiedzę to mu przywale, obiecuje-mówił to śmiertelnie poważnie
-Nie, wystarczy, że zepsółam tym relacjie między nimi i jeszcze Zayn oraz Carly, reszta pewnie też się już dowie. Wszystko to tylko moja wina-powiedziałam zrezygnowana
-To tylko i wyłącznie jego wina. Nie twoja pamiętaj to. Błagam, to nie ty się uderzyłaś no. Moim zdaniem to powinno..
-Nie kończ! Wiem co chcesz powiedzieć, ale przez taką bahostkę nie zakończę z nim związku jasne?!-powiedział trochę zbyt głośno, bo niektórzy ludzi się na mnie popatrzyli
-Nie mówię, żebyś z nim odrazu zerwała tylko to jeszcze raz przemyślała
-Okej, postaram sie, chociaż szczerze wątpie, że to cokolwiek zmieni.-wyznałam
-Dobra, słuchaj Lens, ja już muszę kończyć. Poradzisz sobie tam bezemnie? -zaśmiał się
-Tak, jeszcze mam 6 głópków którzy mnie obronią-również zachichotałam
-No dobra. Pa-nie żegnając się rozłączyłam się. Postanowiłam, że wrócę do hotelu. Gdy już byłam pod drzwiami pokoju ujrzałam godzinę 16. Długo mnie nie było. No trudno-wzruszyłam tylko ramionami i weszłam szybko do środka. Tam byli już wszyscy.
-Hej-powiedziałam lekko się uśmiechając
-Cześć-mrukneli. Spojrzałam na nich i się skrzywiłam. Zwłaszcza widok Louisa i Chrisa oraz co dziwniejsze Zayna
-O boże..-szepnęłam- ale jak, co kto? Ale że aż tak się pobić?-otworzyłam buzię ze zdziwienia
-A dziwisz się? Powinien jeszcze raz dostać-powiedział Chris
-Co?! Czy tylko ja to słyszę?! Ja? To ty powinieneś dostać i to potórjnie. -rozzłościł się Lou
-Ej chłopaki spokój! Was dwóch to rozumiem, ale czemu Zayn ma podbite oko?-podeszłam do niego i delikatnie przejechałam po siniaku opuszkami palców. Musiało boleć...
-Bo Chris się odsunął-szepnął Lou. A ja jeszcze bardziej się zdziwiłam
-Ale to sobie wyjaśniliśmy-uśmiechną się Zayn
-wIedziałam, po prostu wiedziałam! To wszystko moja win, gdybym wam tego nie powiedziała to by się tak nie skończyło!-wrzasnęłam i zakryłam twarz dłońmi
-Nie, to nie jest twoje wina rozumiesz?-powiedział Lou przytulając mnie
-A czyja jak nie moja. To z mojej winy się bijecie, do cholery jasnej!-ponownie krzyknęłam
-Lena..nie krzycz, proszę-szepnął NIall. Spojrzałam na niego i podeszłam
-Przepraszam Niall, poniosło mnie trochę-usiadłam mu na kolanach i przytuliłam. Odwazjemnił to dość szybko\
-A co u reszty, co? -zapytałam nadal wtulona w Irlandczyka
-Nic szczególnego, ale straciliśmy szacunek do jednej osoby-powiedział Liam na co ja tylko westchnęłam
-Dobra, Lena chodźmy stąd. Nie chcą nas tutaj to nie-powiedział Chris i pociągną mnie w stronę wyjścia. Mogę powiedzieć, ze by wybiegł z tego pokoju gdyby Harry my nie stanął na drodze
-Nie chcemy tutaj tylko ciebie, ale Lena to już co innego-warknął
-Jeśli nie chcecie mnie to nie chcecie też jej-odpowiedział i wypchną mnie z pokoju. Zdążyłam powiedzieć jeszcze ciche " Przepraszam" zanim wyszliśmy. Nie wiedziałam dokąd idziemy dopóki nie wyszliśmy z hotelu. Teraz wiedziałam, że idziemy na imprezę na którą ja nie mam ochoty iść..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz