Ile Was tu było..

piątek, 16 sierpnia 2013

6. Masz piękne oczy

Przebudziłam się ze snu, przeciągając się we wszystkie możliwe strony. Powoli otworzyłam zaspane oczy i skierowałam swój wzrok na telefon w celu zobaczenia godziny. Moim oczom ukazała się 8.00. O Matko zaspałam!-krzyknęłam wybiegając z łóżka i podbiegając do szafy. Z racji iż było dzisiaj ciepło założyłam krótki dżinsowe spodenki z koronką po bokach i luźną koszulkę z myszką Micki. Pędem poszłam do łazienki gdzie zrobiłam poranną toaletę. Zeszłam na dół biorąc do ręki jabłko jako śniadanie w między czasie patrząc na zegar który wybił 8.32 No tak, jak się jeszcze robi makijaż to tak jest. Zrobiłam kawę na zimno po czym szybko ją wypiłam delektując się smakiem coffeiny o poranku. Wzięłam w dłoń telefon i klucze i wyszłam z domu wcześniej go zamykając. Po drodze postanowiłam zadzwonić do Louisa, bo nie widzę sensu do niego teraz iść. Odebrał po 3 sygnałach
-No cześć Lens, jak tam?- zapytał na sam początek
-Cześć Lou, kiedy będziesz u Matta?- zapytałam mijając ruchliwą ulicę
-Nie wiem za jakieś kilka minut, a ty gdzie jesteś?
-Będę za 5 minut, spotkamy się na miejscu papa-nie czekając, aż od powie rozłączyłam się. Do domu Matta praktycznie biegłam. Dotarłam tam w 7 minut, ale to szczegół, prawda? No właśnie. Gdy byłam już na podjeździe chłopaka zobaczyłam auto Lou. Czyli już jest, oj tam, oj tam, ważne, że wgl jestem.
Zapukałam do drzwi, a po chwili otwierają się ukazując uśmiechniętą mordkę Louisa
-Czeeeść!-krzykną i się na mnie rzucił, przez co oboje wylądowaliśmy na trawniku
-Louis, ja mam pytanie, czemu to ty zawsze na mnie leżysz, a nie ja na tobie?-zapytałam patrząc mu w oczy
-Bo lubię jak dziewczyna jest na dole-wyszeptał mi do ucha. Ja nie wiedzieć czemu spłonęłam rumieńcem
-Dobra, Tomlinson weź tą sexi dupę ze mnie bo jesteś ciężki-zepchnęłam go z siebie tak, że leżał obok mnie
-Hhaha przyznałaś, że moja dupa jest sexi! Wiedziałem, że tak uważasz.-zaśmiał się
-Tak, tak, tak dokładnie, przejrzałeś mnie. A tak wgl to gdzie są chłopaki?
-Przyjadą na lotnisko bo się nie wyrobili-uśmiechną się
-CO?! O nie się nie wyrobili, a ty tak?! Czy to jest święto narodowe? Muszę sobie to zapisać w kalendarzu- nabijałam się
-No widzisz, jak ja was kocham, że tak wcześnie wstaję? Bądźcie mi wdzięczni o ludu! -To ostatnie zdanie wykrzyczał mi do ucha... taa najwyżej będę głucha
-Yhyym.. dobra, a gdzie jest Matt?
-Dopakowuje ostatnie rzeczy, chodźmy do niego-jak powiedział tak zrobiliśmy.Zamknęłam drzwi bo oczywiście pan Tomlinson się nie pofatyguję. Zresztą nie ważne. Weszliśmy do salonu. Louis się rozsiadł na kanapie a ja skierowałam się ku schodom. Gdy byłam już na górze, poszłam do pokoju Matta. Jak się okazało męczył się z zapięciem walizki.
-No czeeść!- krzyknęłam i się do niego przytuliłam
-Cześć mała, mam prośbę, pomożesz mi z tą walizką? Nie wiem czemu, ale nie chce się dopiąć-wygiął usta w podkowę. I weź tu takiemu Słodziakowi odmów.
-Jak widać cię nie lubi-parsknęłam śmiechem -ale jasne. Patrz i ucz się.-Wdrapałam się na łóżko a następnie usiadłam na walizkę, następnie ją łatwo zapięłam. -Widzisz? To nie takie trudne, tylko trzeba czasami użyć mózgu-popukałam go w głowę, na co on się uśmiechną
-Kto to mówi? Dobra, starczy choć na dół do twojego przygłupa-zaśmiał się
-Z tym przygłupem się zgadzam, ale czemu od razu mój?!-zapytałam oburzona
-Oj przestań, daje wam czas w te wakacje, zobaczysz-uśmiechną się tajemniczo
-Ale jakie czas? O co ci chodzi?-nic nie rozumiałam
-Boże, jeszcze nie ogarniasz?-pokręcił głową z politowaniem
-No najwidoczniej, jakieś głupie aluzje mi tutaj tworzysz. Wyrażaj się jasno-zaśmiałam się
-Ohh, chodzi o to, że na pewno będziecie razem-powiedział a mnie zatkało.
-Jezu, czy wyście się zmówili? Najpierw Carly, teraz ty, po co wam wszystkim chodzi? To mój PRZYJACIEL!-prawie prze literowałam ostatni wyraz
-Tak, Tak, wmawiaj sobie. Jeszcze nie wesz co mówisz. Ty go kochasz, on kocha ciebie, a ty tego nie rozumiesz-powiedział. Cały czas Siedzieliśmy na jego łóżku
-Rozumiem wszystko doskonale. Kocham go jak brata, a on mnie jak siostrę, nie wiedzę w tym  nic nad zwyczajnego. Dobra, chodź do niego bo się pewnie nudzi-zaśmialiśmy się i zeszliśmy na dół, gdzie czekał BooBear. Uśmiechną się na nasz widok.
-No co tak długo?-zapytał
-Nie mógł biedaczyna zapiąć walizki to wkroczyłam do akcji.-powiedziałam z wyszczerzem na buzi.
-To znaczy jak mu pomogłaś?- Lou chyba nie ogarną tematu.
-Usiadła mi na walizce. Swoją drogą, to musisz być strasznie ciężka, skoro tak łatwo się zapięła- nabijał się. Hymć, zrobiło mi się trochę przykro, ale dlaczego wyjaśnię następnym razem.
-Nie jestem wcale taka znowu ciężka..chyba-zaśmiałam się fałszywie
-Dobra koniec tematu, chodźcie bo się spóźnimy, zresztą chłopaki już pewnie tam są-powiedział Louis. Chyba wyczuł, że COŚ jest nie tak.On o tym wie, chociaż całkowicie się z tym nie zgadza.
-A właśnie która godzina?-zapytał Matt
-Za 10 dziewiąta, dlatego radzę się ruszyć- powiedział otwierając drzwi. Wyszliśmy i wsiedliśmy do auta Lou. Do lotniska jechaliśmy 20 minut. Weszliśmy przez duże drzwi i ruszyliśmy w odpowiednim kierunku. Na miejscu obok w kafejce siedzieli reszta chłopaków. Przywitaliśmy się i zaczęliśmy rozmawiać po jakimś  czasie Matt musiał już iść na odprawę. Pożeganał się z chłopakami a na koniec zostałam ja. Zaczęłam płakać.
-Lens, czy ty płaczesz? Mała, ty ?-zapytał przytulając mnie z całej siły
-Dziwisz mi się? Mój przyjaciel wyjeżdża sobie do Rzymu na zawsze!  Przecież wiesz, że cię kocham jak brata i nie chcę żebyś wyjeżdżał-zaczęłam dramatyzować, na co on się tylko uśmiechną
-Lencia, wiesz przecież, że jest skayp, telefon i wgl wszystko
-Wiem, ale to nie to samo-załkałam
-Czyli będziesz tęskniła?-zaśmiał się
-No jasne głupku-dałam mu buziaka w policzek, ponieważ już musiał iść.
-Pamiętaj, zawsze możesz do mnie przyjechać, nie obrażę się.-zaśmiał się, chociaż wiedziałam, że też ma w oczach łzy. Byliśmy ze sobą naprawdę blisko, może nie tak jak z Louisem, ale to też jest silna więź. Pomachałam mu ostatni raz kiedy się odwrócił, a kiedy straciłam go z zasięgu wzroku wtuliłam się w Liama.On przytula najlepiej.
-Ja nie chcę żeby on wyjeżdżał-po policzkach nadal ciekły mi łzy.
-Lens, przecież się zobaczycie. To wcale nie tak daleko. Dasz radę, zresztą masz jeszcze nas- mówił mi do ucha. Po chwili reszta chłopaków do nas dołączyła i teraz wszyscy trwaliśmy w uścisku. Ja pośrodku.. tsaaa..Po chwili szliśmy już wszyscy w kierunku samochodu. Ja szłam wtulona w Zayna, a na mojej twarzy nie można było znaleźć nawet malutkiego uśmieszku. Przymknęłam oczy, bo zrobiłam się trochę śpiąca. Po chwili poczułam jak się unoszę i idę dalej na czyiś rękach. Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętego Zayna. Trzeba przyznać chłopakowi, silny jest.Zaniósł mnie do samochodu i położył moją głowę na swoich kolanach. Najwidoczniej postanowił jechać ze mną i Lou. Po chwili usnęłam. Przebudziłam się dopiero jak ktoś mnie uniósł. Tym ktosiem jest Zayn. Uśmiechnęłam się lekko, a on odwzajemnił ten gest. Popatrzyłam w jego oczy, jezuu...jakie czekoladowe huhu, takich jeszcze nigdy nie widziałam. Można w nich utonąć i ja właśnie to zrobiłam
-Masz piękne oczy-wypaliłam, a on na mnie spojrzał i szeroko się uśmiechną, ja za to spłonęłam rumieńcem gdy uświadomiłam sobie co powiedziałam
-Dziękuję, ty też masz śliczne- powiedział i znowu zaczął się szczerzyć
-Dziękuję i przepraszam, nie wiem co mnie napadło, boże nigdy tego nie mówiłam.Co mi odbiło? Nie obraziłeś się?-zapytałam
-Nie oczywiście, że nie. To przecież komplement, prawda? To dobrze, możesz tak robić częściej mała-wyszeptał mi do ucha, a później się zaśmiał.Uśmiechnęłam się uroczo kiedy zaniósł mnie na kanapę.Wcześniej nie patrzyłam mu w oczy, tak jak teraz co jest co najmniej dziwne z mojej strony. Ale okeej, przecież to normalne, że patrzę przyjacielowi w oczy i go komplementuję..prawda? W moich regułach nie jest to zabronione. No nieważne. Nie tym powinnam sie teraz przejmować. Matt.. ehh. Przyjadę do niego zaraz po wakacjach! Zrobię mu nalot na chatę. Ooo tak. Ale to będzie niespodzianka. Tak, zdecydowanie go odwiedzę. Uśmiechnęłam się na samą myśl o ponownym spotkaniu.
-Co się tak szczerzysz? Przed chwilą płakałaś..-stwierdził Malik przychodząc z kuchni i dając mi kubek kakao. On wie co dobre.
-Dziękuję. A bo już mam plany zaraz po przyjeździe z Karaibów!-wyszczerzyłam się jeszcze bardziej.
-Okej..a jakie to plany i czy uwzględniają mnie?- zaśmiań się
-W sumie, to całkiem niezły pomysł Malik! Sama do Rzymu nie pojadę bo z moją orientacją w terenie na pewno się zgubię.-zaśmiałam się
-AH.. czekaj, czekaj Stop! Jaki Rzym? O co chodzi?- nie ogarną mojego toku myślenia? Czy to takie trudne??
-No bo, chodzi mi o to że zaraz po wakacjach jadę do Rzymu odwiedzić Matta, bo znając mnie to się stęknie, a nie szybko będzie taka okazja. Więc ty jedziesz ze mną! No chyba, że chłopaki też będą chcieli-powiedział mu mój jakże cudny plan
-W sumie, to jeszcze nigdy nie byłem w Rzymie, wiec zgoda. A chłopaków się zapytamy kiedy indziej. Okej, już koło 12, chłopaki przyjadą o 15. Co robimy? -zapytał, a mi do głowy wpadł pewien pomysł
-Jedziemy do wesołego miasteczka!-krzyknęłam
-No okej.Chodź już-podał mi rękę żebym wstała. Co dziwne nie puścił jej aż do samochodu. Wsiadłam, a po chwili obok mnie zjawił się Mulat. Uśmieną się w moją stronę i odpala auto. Jedziemy jakieś 25 minut cały czas śpiewając, Znaczy on śpiewa, a ja wyje, ale zostańmy przy wersji " śpiewamy" Samochód właśnie zaparkował obok wejścia. Malik wysiada, obiega samochód i otwiera mi drzwi.
-Wow, panie Malik, jaki z pana dżentelmen -uśmiecham się
-No widzisz milej di? Jestę Dżentelmenę -zaśmiał się. Zamkną wóz i śmiejąc się ruszyliśmy w stronę wejścia.
-No to co na początek?-zapytałam
-Nie wiem. Tunel miłości?- zatrzepotał rzęsami i wygiął usta w podkówkę.
-Nie w tym wcieleniu Zayn-parsknęłam śmiechem- znajdź sobie dziewczynę, anie mnie podrywasz
-No co? Nikt nie chce, każda leci na sławę, kasę i status. Nie znam innej osoby oprócz ciebie i Carly, która by na to nie poleciała. Co mam zrobić?-zapytał i wyraźnie posmutniał. Szkoda mi go, bo wiem, że on ma rację. Tym światem rządzi kłamstwo, chamstwo, zazdrość i obłuda. Niestety.
-Och..Zayn, wiem, że teraz zwykłe pieprzenie ci nie pomoże, więc nie będę pierdolić głupot. Takie życie i trzeba się z tym pogodzić. Dasz radę. Szczerzę? Nie znam innej osoby która, jest tak wytrzymała jak ty. Pamiętasz twoją byłą? Co ci zrobiła? A ty się nie załamałeś, bo jesteś silny, serio. Czasami ci zazdroszczę. Ja myślałam, do wczoraj, że mi nic złego się nie może stać, a jednak. Nigdy bym nie pomyślała, ale cóż. Chyba za bardzo ufam-ja też jestem smutna, jak przypomnę sobie tamtą sytuację z Chrisem.
-Lena, szczerze i bez owijania w bawełnę. O co chodzi? Czemu wtedy jak przyszłaś płakałaś?-zapytał gdy usiedliśmy na ławce.-I masz moje słowo, że nikomu nie wygadam. Skoro już się tak zwierzamy, to ty też się " otwórz"-uśmiechną się zachęcająco
-Wiem, że nikomu nie wygadasz, nie jesteś taki. Chodzi o Chrisa...-spuściłam głowę.On wziął mój podbródek w swoje dwa palce, tak abym mogła mu spojrzeć w oczy.
-Co on zrobił?- wpatrywał się w moje oczy. Załzawione oczy. Miałam nikomu nie mówić oprócz przyjaciółki, ale ... co mi tam
-No to tak, może zacznę od początku. Przedwczoraj byłam umówiona z Chrisem tuż po zakończeniu roku, co nie? No więc już wychodziłam ze szkoły i spotkałam Matta. Gadaliśmy o jego wyjeździe i wgl. Zaczęliśmy się wygłupiać i udawać nie wiem.."parę" Może coś w tym stylu. Odprowadziłam go pod dom. Zadzwoniłam do mojego chłopaka, przepraszając i powiedziałam, że za chwilę u niego będę. Przez telefon dało się usłyszeć, że jest nieźle pijany. No nic, poszłam tam i zastałam go w mieszkaniu. Usłyszał jak rozmawiałam z Mattem, wiesz akurat ta część w której udawaliśmy. Stwierdził, że go zdradzam i żebym się przyznała. Oczywiście zaprzeczyła bo to nie prawda. On powiedział, żebym go nie oszukiwała, bo będzie źle. Znowu zaprzeczyłam i on... wtedy mnie uderzył. Prosto w twarz, do tej pory mam siniaka na policzku. Bolało mnie to, ale nie tak bardzo jak fakt, że ogóle od warzył się na mnie podnieś rękę. Wybiegłam stamtąd z płaczem. Dobiegłam do domu. Później już wiesz wszystko. Wiesz jak ja się poczułam? Jak nic nie warta dziewczyna. Do tej pory myślę, że to moja wina, że dałam mu do tego powody. Poszłam z nim wczoraj pogadać on na początku mnie przepraszał i wgl, jak mu wybaczyłam to powiedział zwykłe " fajnie" i musiał już wyjść. Dziwnie się poczułam ale okej. No to by było na wszystko.-jego mina? Czyste zaskoczenie i złość.
-O boże..-wyszeptał i mocno mnie przytulił. Mi nic więcej nie potrzeba-Ale..ale jak? Jak on mógł cię uderzyć? Przecież, jesteś jego dziewczyną. Nie rozumiem go..-mówił jakby do siebie
-Ej spokojnie. Trudno stało się. Wierzę, że to się już nigdy nie zdarzy.
-Lena, on cię uderzył, to może się powtórzyć, to nie jest normalne.! W tym momencie przestałem go lubić i mieć jakikolwiek szacunek do jego osoby. -powiedział pewnie
-Ale obiecasz mi coś jeszcze poza tym, że nikomu nie powiesz?-zapytałam na co on tylko pokiwał głową.-Niech to zdarzenie nie zepsuje nam tych wakacji. Czekałam na nie tak długo i nie chcę, żeby to był niewypał. Proszę..-wyszeptałam
-Ech..jasne. Ale nie będę udawać, że go lubię. Ja tak nie potrafię. Dobra, to może teraz ja się zwierzę?-zapytał patrząc na mnie, ja się lekko odsunęłam i usiadłam na przeciwko niego
-Tak, opowiadaj-powiedziałam ścierając wierzchem dłoni łzę.
-No bo podoba mi się dziewczyna. Tylko, nie wiem czy zaryzykować, bo nie chcę niszczyć przyjaźni. Zresztą ona chyba nie czuje niczego więcej. Naprawdę ja..ja ją chyba kocham-popatrzył mi w oczy-jest idealna, brązowe piękne włosy, oczy w których potrafię utonąć...jest perfekcyjna..
-Czemu nie chcesz spróbować? -zapytałam łapiąc go za rękę
-Mówiłem, nie chce by przyjaźń dobiegła końca, Lena ja tak nie mogę, a co jeśli wszystko popsuję? Może, lepiej powiem kim ona jest, to Carly. Ja się po prostu boję.
-Spokojnie, ja ci pomogę. Miej nadzieję, bo wiem, że ty też nie jesteś jej obojętny. Ale nie działaj natychmiastowo bo ją spłoszysz.
-Masz rację. Dobra koniec użalania się nad sobą! Nie po to tu przyjechalismy! Kierunek-zabawa!-powiedział wstając i ciągnąc mnie za rękę w kierunku różnych rozrywek. Po blisko 4 godzinach uslyszęliśmy dźwięk telefonu Zayna.
-Halo?-Zapytał-No cześć!-Co?-Nie, jesteśmy w..-Ale dasz mi dokończyć?-Dziękuję, no więc my jesteśmy gdzieś i będziemy za pół godziny, dziękuję dobranoc-zakończył rozmowę zanim ktoś z drugiej strony zdążył się odezwać
-Kto dzwonił?-zapytałam pożerając " naszą" watę cukrową.
-Louis, darł się na mnie, że cię uprowadziłem-parsknęłam śmiechem tak jak chłopak
-Musimy już jechać?-spojrzałam na niego oczkami kota ze Shreka
-Musimy-powiedział
-Ale ja cię tak ładnie plooosę-podeszłam bliżej niego i uwiesiłam mu się na szyi.-Odpłacę się, ale zostańmy tu jeszcze troszkę-wygięłam usta w podkówkę
-Ehh..wiesz jak przekonać człowieka-westchną i wyją telefon-No cześć tu Zayn, zanim cokolwiek powiesz kosmici nas porwali i będziemy dopiero za 2 godziny, przykro mi,ale jedna kosmitka mi się tu na szyi uczepiła, nie mam prawa głosu paaa- pożegnał się na co ja się zaśmiałam
-Ja kosmitką? Czemu niby?-uniosłam brew do góry i skrzyżowałam ręce pod piersiami
-Bo jesteś nieziemsko ładna, a teraz chodź na kolejkę-powiedział a ja dostałam "mini" ataku śmiechu. Jak się okazało pociągną mnie do tunelu miłości. '
-Zayn? Odbiło ci chłopcze?-zapytałam gdy przeczytała szyld
-Nie, a powinno?-zaśmiał się
-No przecież wiesz, że ja tam z tobą nie wsiądę. Na tym miejscu powinna być Carly-stwierdziłam
-Dobra, Carly jutro dzisiaj ty no chodź już i nie marudź- pociąga mnie do wagonika tak, że usiadłam mu na kolanach
-Dobra, już okej, ale będę siedzieć obok a nie na twoich kolanach- zaśmiałam się i przesiadłam tuż obok chłopaka
-Ach... musiałaś prawda? To miało być takie romantyczniee-zasmucił się. Odwrócił się do mnie plecami. No dobra ma focha, czebaa go udobruchać ( bez skojarzeń pliss)
-Zaaaaaayn, wybaczysz mi to? Plosę cięęę zrobiłam uroczą minkę i ponownie tego dnia się na nim uwiesiłam
-No nie wiem, nie wiem, przekonaj mnie-uśmiechną się chytrze spoglądając na mnie
-Co masz na myśli ?-zapytałam na co on pokazał palcem na swój policzek. Pocałowałam go w niego
-No teraz już jest okeej-zaśmiał się i objął mnie ramieniem
-Malik? Nie pozwalaj sobie-zrzuciłam jego rękę na co on objął mnie mocno wokół talii
-Ja? Nigdy-uśmiechną się i pocałował mnie w czoło. Co miałam zrobić? Wyrwać mu się i wpaść do wody? Jeszcze czego. Oparłam się o niego i słuchałam jego dowcipów na temat zakochanych par. Głównie z mojego chłopaka. Nie mogłam się nie śmiać, to było przezabawne.
-Czemu się tak z niego nabijasz?-uśmiechnęłam się
-Bo gościa nie lubię, a poza tym ty też się z niego śmiejesz więc jeszcze nie przesadziłem-powiedział pomagając mi wysiąść z wagonika
-Jeszcze? Malik, co ty chcesz zrobić?-spojrzałam na niego nie pewnie
-Oh..przekonasz się, ale jeszcze nie teraz. Chodźmy już do domu i tak będę miał opieprz za to, że cię porwałem. Louis jest gorszy niż baba. Przejmuje się o byle co
-Ale nas kocha i się o nas martwi
-Chyba chciałaś mi powiedzieć, że martwi się o ciebie. Wie, że o mnie nie warto-wyszczerzył się wesoło
-Warto, warto no bo kto normalny " porywa" bezbronną dziewczynę?-zrobiłam minkę niewiniątka
-Czy ja wiem, czy taką bezbronną ?-podrapał się po brodzie, bym zobaczyła, że nad czymś intensywnie myśli. Czekaj, stop! To on myśli? Woow, szok normalnie.
-Zayn, radzę uważać bo ci się oberwie-ostrzegłam
-Widzisz! Chcesz mnie pobić a udajesz niewiniątko! Ja się tak nie bawię!-powiedział i odszedł kilka kroków.
-Zayn! Do samochodu raz, albo twoja śliczna buźka nie będzie już taka śliczna!-krzyknęłam zupełnie nie wzruszona jego zachowaniem
-Przyznałaś, że moja buźka jest śliczna, misja spełniona możemy już iść-otworzył drzwi do samochodu i pomógł wejść. Jechaliśmy cały czas " śpiewając". Pod mój dom dojechaliśmy po 40 minutach. Dziękujemy wam londyńskie korki!-czujecie tą ironię? Mam nadzieję. Auto chłopaków stoi na podjeździe co znaczy, że już okupują mi kanapę i mam pustą lodówkę. Tak dla wyjaśnienia mają kluczę. Tak jak ja mam od ich domu. Często się przydają. Ale powrót do rzeczywistości. Właśnie otwieram drzwi i wchodzimy do środka. Jak się okazało miałam absolutna rację. Chłopaki oglądają mecz w tv konsumując resztki jedzenia. Skąd ja to wiedziałam?
-O cześć Wam, gdzie byliście?-zapytał Liam na sekundę odwracając się w nasza stronę. My nadal staliśmy u progu salonu. Zayn stał za mną i sprawdzał coś w telefonie. Po chwili odpowiedział
-Nasza słodka tajemnica, prawda przyjaciółko?-zapytał patrząc na mnie
-Tak dokładnie mój przyjacielu. A wy co robiliście oprócz zajmowania mi salonu?-zapytałam siadając na kanapie obok Nialla
-Nic. Dobra czas się zbierać, za godzinę jedziemy na lotnisko.-Daddy czuwa
-Tak tatusiu, ale to jeszcze pełna godzina. Ja mam wszystko spakowane, wystarczy wsiąść walizkę, ale to już wasza robota. Carly powinna być tu za pół godziny, a na lotnisku spotkamy się z Chrisem-na ostatnie słowa popatrzyłam na Zayna. Ściskał mocno szczękę. Wiem, że chciał coś powiedzieć na jego temat, ale na szczęście się powstrzymuje. Louis też nie jest zbytnio szczęśliwy o wzmiance z moim chłopakiem. Trudno, trzeba się z tym pogodzić.
-Okej, kto jest głodny?-zapytał Niall wstając z kanapy
-Ja, zrobiłbyś mi kanapkę? Zayn, jak mnie porwał to nie dał mi jedzenia
-No przecież jadłaś!-sprzeciwił się Mulat
-Hot-Dog się nie liczy-zaprotestowałam
-Może Hot-Dog nie, ale popcorn, lody, wata cukrowa i hamburger juz tak! Masz żoładek bez dna zupełnie jak Niall-zakpił
-Ej!-z kuchni usłyszeliśmy krzyk blondyna.
-Dobra spokój-zakończył Harry
*godzinę później*
-Gdzie ten Chris?-zapytał Louis 4 raz z rzędu. Spóźnia się 10 minut a ci marudzą. Carly i Zayn się nie wypowiadają na ten temat.
-O tam jest!-krzyknęłam spostrzegając w tłumie chłopaka. Podbiegła i się w niego wtuliłam. Czułam na sobie spojrzenie innych, więc kończąc pieszczoty podeszliśmy do grona przyjaciół. Ze wszystkimi się przywitał podaniem ręki, tylko Malik nie zareagował. Cóż, moja przyjaciółka też. Chris spojrzał na mnie ze znakiem zapytania wypisanym na twarzy, n a co ja spuściłam głowę i wzruszyłam ramionami. Po 40 minutach siedzieliśmy już w samolocie. Ja miedzy Liamem a Chrisem. No.. Karaiby,Nadchodzimy ! To będzie jazda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz