Pogadałyśmy jeszcze chwile z Carly i ruszyłyśmy w kierunku domu mojego chłopaka. Bez zbędnych ceregieli z nim porozmawiam. Wiem, że to co zrobił było nie zamierzone i tylko dlatego mu to wybaczę. Jest jeszcze jeden powód, który przeważa wszystkie inne. Kocham go najmocniej na świecie- to jest wystarczające wytłumaczenie. Nie chce być z nim w nie potrzebnej dla nikomu kłótni. Dobra stoję właśnie przed jego drzwiami. Nie pewnie pukam. Po chwili w drzwiach staje zaspany Chris.
-Lena!- powiedział i rzucił się na mnie z uściskiem. Uśmiechnęłam się i odwzajemniłam pieszczotę.
-Cześć Chris- powiedziałam patrząc na niego. Widać, że żałował, wiedziałam to
-Lena, tak mi głupio ja... ja.. wiem, że nic mnie nie wytłumacza, ja wiem, że to co zrobiłem jest niedopuszczalne i niewiarygodne, wiem również, że alkohol mnie nie wytłumaczy, ale pomimo..-przerwałam mu jego jakże niesensowną wypowiedź namiętnym pocałunkiem. Po chwili on go odwzajemnił i pogłębił. Czułam się niesamowicie szczęśliwa, że mam go przy sobie. Jestem w stanie mu to wybaczyć, jestem pewna. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie.
-Wybaczam ci to. Wiem, że to wpływ alkoholu. Możliwe, że rzeczywiście cię sprowokowałam. Zapomnijmy o tej całej sytuacji. Tak będzie najlepiej. A i jeszcze jedno. Nigdy mnie absolutnie nic nie łączyło z Mattem oprócz przyjacielskiej więzi. Zrozum to w końcu i nie bądź taki zazdrosny. Ja będę ci wierna, jasne?- zapytałam chcąc mieć to już za sobą. Na jego twarzy nie wyczytałam żadnych emocji po za triumfalnym uśmieszkiem. A może mi się przywidziało? Dziwnee
-Jasne, fajnie, że mi wybaczyłaś. A teraz przepraszam, ale muszę coś załatwić, pa skarbie- pocałował mnie w usta i tylko go widziałam. Zdziwiło mnie jego zachowanie, ale okej, nie wnikam. Na dworze czekała na mnie przyjaciółka.
-Hej i jak było? - zapytała kiedy mnie zauważyła
-Pogodziliśmy się, wszystko jest okej - odpowiedziałam jej z promiennym uśmiechem
-To dobrze, a teraz idziemy do Matta- jak powiedziała tak zrobiłyśmy.Po kilkunastu minutach byłyśmy już u chłopaka. Spędziłyśmy tam chyba z 2 godziny. Carly jeszcze została, ale ja postanowiłam pójść już do domu. Jak się okazało chłopaki najwyraźniej poszli do domu, bo było cicho. Wyszłam do ogródka i usiadłam pod dużym drzewem. To było miejsce z którego było widać zachodzące słońce. Było późne popołudnie, a ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Byłam trochę zdezorientowała zachowaniem Chrisa. Przyznaję, że zdziwiło mnie jego zachowanie. Najpierw był miły i żałował swojego zachowania, a później o tak mnie olał i odszedł. Chyba bredzę. Jestem przewrażliwiona. On mógłby mnie olać? Nie, on mnie przecież kocha a co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Musiał się gdzieś spieszyć. Cóż, a jednak mimo tych wszystkich usprawiedliwień, w mojej głowie powstają niestworzone historie. A co jeśli on nie chciał spędzać ze mną czasu? Nie chciał rozmawiać, przebywać w moim towarzystwie? Mam totalną pustkę w głowie. Część mnie mówi, że coś się zmieniło i tamte cudowne czasu już nie powrócą. A jeśli...moje myśli przerwała osoba, która się do mnie dosiadła. Obróciłam głowę w prawo i zobaczyłam Louisa. Chwila..Louisa? Co on tutaj robi
-Hej-przywitał się i Obią mnie ramieniem
-Cześć, co tu robisz? Nie powinieneś się pakować na jutro?-zapytałam wyraźnie zdziwiona. Ja jestem już spakowana od kilku dni. Ale to ja, a to Louis, czemu ja się dziwie?
-Przyszedłem dotrzymać Ci towarzystwa. Lena? Mogę zadać ci pytanie?-powiedział po chwili namysłu.
-Jasne, wiesz, że możesz mnie pytać o co zechcesz. Więc o co chodzi?-uśmiechnęłam się do niego.
-Czy cos się stało? Coś poważnego? Wczoraj płakałaś i chowałaś twarz w dłoniach, upiłaś się bez powodu. Dzisiaj chodzisz przygnębiona, powiesz mi?-zapytał i przyglądał mi się uważnie. Wtuliłam się w niego i patrzyłam w niebo.
-Lou, to nic takiego, naprawdę. Nie wpakowałam się w żadne problemy, więc nie masz o co pytać-mówiąc to nawet na niego nie spojrzałam. Świetnie, okłamuję osobę, którą kocham. Co ze mną nie tak? Powiedzieć mu, czy nie? W końcu to twój najlepszy przyjaciel
-Lena, nie obraź się, ale ja wiem kiedy kłamiesz. Przeze mnie płakałaś i dlatego mi nie mówisz? Wiem, że Carly powiedziałaś- w jego oczach widziałam..zawód? On się o mnie martwił. Nie mogę mu powiedzieć, nie chce psuć czegoś co i tak ledwo się trzyma, a tak jest w przypadku relacji Lou Z moim chłopakiem.
-Proszę nie pytaj. Ja chcę o tym zapomnieć, obiecuję, że kiedyś się dowiesz, ale nie teraz. Nie teraz, błagam-powtórzyłam
-Dobrze, ale wiesz ,że mi możesz powiedzieć wszystko naprawdę. Ale nie płacz już więcej, bo ja też zacznę, a wątpię żebyś chciała to widzieć- zaśmiał się
-Masz rację. A gdzie reszta? I czemu ty mnie tu pocieszasz zamiast się pakować?-udawałam oburzenie
-Reszta się pakuje, a ja jestem przy tobie i spakuję się później. O której jedziemy po Matta?
-EMć nie wiem później zadzwonię. Co robimy?
-A co chcesz robić?-popatrzył na mnie
-Szczerze to spać, bo przez kogoś się nie dało -wytknęłam mu
-Oj tam oj tam, ale ci powiem, że jesteś wygodna- wyszczerzył się
-A ty ciężki! To cud, że ja jeszcze żyję!-walnęłam go lekko w ramie na co on się tylko zaśmiał
-Ej! Nie jestem taki ciężki, jak zwykle dramatyzujesz- przewrócił oczami
- Dobra, jak tam chcesz. Ja idę się napić, chcesz coś?- zapytałam wstając.
-No możesz mi sok przynieść kochanie- cmokną w powietrzu
-Jasne skarbie, już niosę ahah- powiedziałam i poszłam do kuchni. Nalałam nam soku do szklanek i dałam słomki. Uwielbiam z nich pić. Wzięłam naczynia do rąk i wyszłam z powrotem do ogrodu. Louis siedział i patrzył się gdzieś przed siebie. Widać, że nad czymś myśli.Ciekawe o czym
-O czym tak rozmyślasz?- zapytałam podając mi szklankę na co się uśmiechną w podziękowaniu
-A tak ogólnie. Jutro wyjeżdżamy na miesiąc i czuję, że coś się stanie tylko za nic nie wiem co-spojrzał mi prosto w oczy
-A czy to coś dobrego?-zapytałam nie tracąc kontaktu wzrokowego
-No właśnie chyba nie, zresztą nie wiem. Co tam u Chrisa?-zapytał z grymasem na twarzy.
-Emm. dobrze, byłam dzisiaj u niego ale musiał wyjść, ale wszystko okej-mówiąc to odwrociłam glowę. Nie potrafię go okłamywać prosto w oczy. Nie dałabym rady
-Na pewno?-chyba coś wyczuł
-Tak, pewnie. A jak tam twoje podboje miłosne?-zapytałam ciekawa odpowiedzi.
-A co ma być? Jest jedna, ale nic z tego nie wyjdzie. Zresztą nie ważne.-zdziwiła mnie ta odpowiedź.Jakaś dziewczyna mu się podoba i mi nie powiedział? I dlaczego poczułam się tak dziwnie? Okej znowu mi się coś zdaje ...chyba
-Dobra widzę, że nie chcesz o tym rozmawiać. Zmieniamy temat-uśmiechną się a ja to odwzajemniłam. Gadaliśmy jeszcze 3 godziny. O wszystkim i o niczym. NIgdy nam nie brakowało tematów. Później Louis poszedł do domu, żeby się spakować a ja oglądałam telewizję. Gdy poczułam się zmęczona poszłam do łazienki, umyłam się i położyłam spać.
hej :) na torn-fanfiction.blogspot.com pojawił się nowy rozdział. zapraszam :) i z gory wybacz, że jeszcze nie skomentowałam, zabiorę się za to jutro, bo ten tydzień był zdecydowanie bardziej intensywny niż myślałam ;)
OdpowiedzUsuńJasne już przeczytałam, nic się nie stało ;3
Usuń