Mieliście kiedyś tak, że zatrzymujecie się na chwilę i nie
do końca wiecie, co dalej robić z własnym życiem? Którą drogą pójść, jakich
dokonać wyborów, jak poradzić sobie z samym sobą? Ja właśnie teraz tak mam. Nie
do końca wiem, jak postąpić by nikogo nie skrzywdzić.
Niestety, znalazłam się w sytuacji patowej, bez wyjścia. Nie
ważne co zrobię i tak ktoś na tym ucierpi. Jeśli postanowię odejść od Zedd’a,
nie zranię tylko jego, ale też Blance. Natomiast jeśli zostanę z nim i znowu
będziemy rodziną, ja będę się męczyć.
Wszystkie wybory są złe.
tydzień później, wtorek
Wyszłyśmy z Blancą do parku, by choć trochę się
przewietrzyć. Codziennie robimy sobie jakieś krótsze czy dłuższe wycieczki, nie
zważając na to, czy świeci słońce, czy też pada deszcz. Chcę pokazać jej
miejsce, w którym się wychowywałam i w którym dorastałam. W którym przeżywałam
swoje pierwsze miłostki, gdzie cierpiałam najbardziej, gdzie śmiałam się
najgłośniej. Teraz to tylko piękne wspomnienia, które widzę, chodząc w miejsca
gdzie kiedyś się to wydarzyło. Mała jest zachwycona owym miastem, powiedziała
nawet, że mogłaby się tutaj przeprowadzić, ponieważ pokochała to miejsce. Nie
dziwię jej się, tutaj jest atmosfera jak nigdzie indziej. Żaden Paryż czy nawet
Nowy Jork temu nie dorówna.
Pomimo, że Londyn jest ogromny, a jesteśmy tu już tydzień,
miałam małą nadzieję, że choć na chwilkę, przypadkiem zobaczę kogoś z moich
dawnych przyjaciół. Na sekundę. Nie musiałabym z nimi rozmawiać. Chciałabym
tylko ich zobaczyć. Niestety, a może i stety, taka sytuacja do tej pory nie
miała miejsca. Sama nie wiem czego się spodziewałam. Że nagle, za sprawą
magicznej różdżki zobaczę ich wszystkich naraz, a oni rzucą mi się w ramiona,
deklarując jak bardzo za mną tęsknili i czekali na mój powrót? Teraz pewnie
mnie nienawidzą, nawet Louis. Pewnie ma już rodzinę, dzieci, jak mógłby
pamiętać o kimś takim jak ja? Jestem tylko starą przyjaciółką z młodzieńczych
lat. Tyle, nikim więcej.
Bolesna i smutna prawda.
W sumie sama nie jestem lepsza. Sama go tak traktowałam
przez ostatnie kilkanaście lat. Traktowałam ich jak wspomnienie, które było,
ale już nie wróci. Nigdy.
-Mamo, gdzie teraz idziemy?- zapytała dziewczyna, wyrywając
mnie z zamyślenia. Spojrzałam na nią rozkojarzonym wzrokiem.
-Ekhm…teraz idziemy na lody, co ty na to?-zaproponowałam, na
co Blanca ochoczo pokiwała głową. Kto by się dziwił, ja nadal kocham lody, a
mam już swoje lata.
Dzisiaj jest wyjątkowo ciepło, więc trzeba korzystać z
takich udogodnień. Pokierowałyśmy się w
stronę najbliższej lodziarni, w której kolejka była przeogromna. No
tak-pomyślałam-jest czerwiec, turyści się zjeżdżają. Westchnęłam głośno i
stanęłyśmy w kolejce. To trochę zajmie.
Cholera! Znowu się spóźnię. Nienawidzę korków, zwłaszcza
kiedy jestem z kimś umówiona. Nie wierzę, że Harry przyjechał do Londynu na
kilka dni, w końcu gdy ostatnio rozmawialiśmy, twierdził, że nie prędko
wyjedzie z Los Angeles. A tutaj proszę! Dzwoni do mnie i mówi, że za godzinę
będzie w barze, w którym często się spotykaliśmy. Byłam w takim szoku, że
wylałam na siebie wodę, którą akurat wtedy piłam. Zwolniłam się u szefa w pracy
do końca tego dnia, i teraz oto siedzę w tym samochodzie czekając aż samochody
z przodu postanowią się ruszyć. Niedoczekanie moje. Zaczęłam stukać palcami o
kierownicę i rozglądać się, by choć na chwilę zająć myśli czymś innym. Było
zdecydowanie zbyt gorąco na moje długie spodnie i koszulę z długim rękawem oraz
marynarkę. Uroki pracy w biurze. Nie zdążyłam nawet podjechać do domu i się
przebrać, tak się śpieszyłam. Zauważyłam dużą kolejkę po lody, torującą
przejście po chodniku. Uśmiechnęłam się na myśl o pysznym deserze. Spostrzegłam
jak jakaś dziewczynka skacze z radości, że zaraz dostanie to, na co pewnie
długo czekała. Jej matka była odwrócona tyłem do mnie, ale widziałam poruszyła
się, pod wpływem śmiechu. Nagle odwróciła się, patrząc na korek uliczny, w
którym stałam. Gwałtownie wciągnęłam powietrze i poczułam jak serce przestało
bić.
TO ONA.
Nie mogę uwierzyć, że ją widzę. Po tylu latach, mam okazję
zobaczyć dziewczynę, teraz już kobietę, która opuściła to miasto tak dawno
temu. Moje oczy były wielkości spodków. Miałam ochotę zboczyć z trasy,
zaparkować, podejść do niej i…i właśnie, co? Miałam mieszane uczucia. Nie
wiedziałam, czy mam się jej rzucić na szyję, czy może uderzyć za to co nam
zrobiła. Byłam zdezorientowana.
Usłyszałam trąbienie z tyłu, które wyrwało mnie z szoku.
Ruszyłam samochodem do przodu, jadąc już normalnie.
Nie mogłam w to uwierzyć.
Weszłam do środka budynku i wzrokiem od razu odszukałam
Harry’ego. Podeszłam do niego przyśpieszonym krokiem i pocałowałam w policzek.
-Cześć Carly! Tak dawno się nie widzieliśmy.-zaśmiał się po
czym usiadł powrotem na swoje miejsce. Mruknęłam coś w odpowiedzi. Moje serce
nadal biło w przyśpieszonym tempie, nie mogąc się uspokoić. Ta informacja nadal
nie mogła do mnie dotrzeć.
-Carly, coś się stało? Jesteś jakaś podenerwowana-zauważył z
troską.
-Nie, nic mi nie jest. Cieszę się po prostu, że
przyjechałeś. Nie spodziewałam się tego. Poza tym, dawno się nie spotykaliśmy,
musimy sprowadzić tutaj resztę, nie uważasz?-starałam się odwrócić jakoś temat.
Nieudolnie, najwidoczniej.
-Mów, nie wyjdziemy stąd dopóki nie wydusisz tego z siebie.
Widzę, że to coś mocnego.-westchnęłam wiedząc, że nie wygram tej walki. Od
czego by tu zacząć?
-Widziałam ją dzisiaj. Przed chwilą, w drodze do
ciebie-wydukałam. Zmarszczył czoło w konsternacji.
-Ale kogo? Tylko nie mów mi, że to znowu Sarah, nie chcę
żebyś miała zły humor do końca dnia, a wiem, że to możliwe. Co tym razem
zrobiła?-zapytał najwyraźniej nie rozumiejąc tego, co chciałam mu przekazać.
-Nie, nie chodzi o Sarah, nie było jej dzisiaj w pracy, więc
nie miałam z nią żadnej styczności. Chodzi o kogoś zupełnie innego.-potarłam
ręką czoło.
-No to o kogo chodzi?
-Chodzi o kogoś, koga bardzo długo nie widzieliśmy.
-To znaczy? Carly, powiedz co masz na myśli, nie mam zamiaru
zgadywać.-zirytował się lekko. Chłopie, zaraz przeżyjesz szok, ja to tylko
odwlekam w czasie.
-Widziałam dzisiaj Lene. Lene McCartney, pamiętasz
ją?-zapytałam trochę ironicznie. Po jego minie, gdy wypowiedziałam to imię i
nazwisko, mogłam się domyślić, że wiedział o kogo chodzi. Wiedział to bardzo
dobrze.
-Jak to? Przecież ona wyjechała ponad 15 lat temu!-krzyknął
nie pamując nad emocjami, które się w nim kłębiły.
-Wiem, ale widać, że wróciła. Widziałam ją z samochodu. Ale
nie wiesz jeszcze najlepszego.
-Nie wiem czego?
-Ona nie była sama-spojrzałam na niego.
-Ma faceta?-podniósł brew do góry.
-Bardzo prawdopodobne. Jeszcze lepiej, ona ma córkę, Harry.
Wyglądała na 10-11 lat.-po tych słowach otworzył buzie ze zdziwienia.
-Okey, tego się nie spodziewałem. Jeszcze jakieś niusy?
-Nie wyglądało na to, że przyjechała wczoraj. Musi tu być
już co najmniej kilka dni. A wracając do tej dziewczynki, ma oliwkową karnację.
Troszeczkę jak mulatka. I te brązowe oczy, nie uważasz, że to dziwne?-zapytałam,
snując pewne podejrzenia.
-Nie uważasz chyba, że to dziecko…o kurwa.-podrapał się po karku.
-No właśnie.
-Ale to nie możliwe, był wtedy z Alex, nie myślisz chyba, że
ją zdradził. Malik taki nie jest-pokręcił stanowczo głową.
-Wiem. Ale spójrz, on mógł wtedy gdzieś pojechać, trafił na nią,
ona była w nim zakochana, skąd wiesz co się mogło wydarzyć?
-Nie wiem, może mówisz prawdę, może nie. Trzeba to sprawdzić.
Pogadać z nim, albo znaleźć Lenę. Którą opcje wybierasz?-Spojrzał na mnie z uśmieszkiem.
-Opcję numer swa poproszę.
**********************************************************************************
tam, tara, dam! Szybko to leci, za szybko.
Do następnego! Oby.
lol ok pisz dalej lol :)
OdpowiedzUsuńMasz talent, ale zwalilas gdy dodałaś rozdział 14 lat później :-/
OdpowiedzUsuń