Ile Was tu było..

sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 28


Na każdym kroku, potykasz się o przeszłość.


-Ja czekam-chłopak niecierpliwił się coraz bardziej. Minęła już godzina odkąd jesteśmy w hotelu, a ja jeszcze się mu nie wytłumaczyłam. Tylko, że jakoś nie czuję specjalnej potrzeby, by się zwierzyć.Naprawdę.
-To czekaj, ja nie muszę ci nic mówić-wzruszyłam ramionami.
-Jak to nie musisz? Zabieram cie do Londynu na święta, a nagle ty idziesz pod jakąś willę, przytulasz się z ochroniarzem i na dodatek wręczasz mu jakąś paczkę. Następnie chowasz nas za krzakami, by nikt nas nie zobaczył a teraz mi mówisz, że nie musisz mi się z niczego tłumaczyć?-podniósł brew, wyraźnie zirytowany.
-Tak, dokładnie tak mówię. Masz z tym jakiś problem?-zapytałam przewracając oczami. Uparty jest, właśnie za to go nie lubię.
-Owszem mam. Kogo to był dom?-zadał pytanie, na które jestem w stanie odpowiedzieć.
-Mojego przyjaciela, co w tym złego?-westchnęłam przecierając oczy.
-Twojego przyjaciela?-zamrugał zdziwiony-ale...on jest bogaty, czy jak?
-Można tak powiedzieć.-zmarszczyłam czoło.
-Ehe, więc czemu nie weszłaś i nie przekazałaś mu pakunku osobiście?-kolejne pytanie, uspokój się.
-Mam swoje powody. Zresztą, co cię to obchodzi?
-Czysta ciekawość.-powiedział obojętnie.
-A wiesz, że to pierwszy stopień do piekła?
-Owszem wiem.-westchnęłam zrezygnowana. Wstałam z kanapy, na której siedzieliśmy i poszłam do kuchni. Jest już prawie 21, a ostatni posiłek jadłam rano. Dzisiaj jest Wigilia, więc chyba mogę sobie pozwolić na trochę kalorii, prawda? Wyciągnęłam z zamrażalnika lody czekoladowe, a z szafki łyżkę.
Wróciłam do salonu i sięgnęłam po pilot. Przewijałam różne kanały, szukając jakiegoś filmu. W końcu trafiłam na jakąś komedie. Czułam na sobie wzrok chłopaka, który cały czas koło mnie siedział.
Z każdą sekundą czułam wzrastającą irytację.
-Nie masz niczego do roboty, tylko patrzenie się na mnie?-warknęłam niemiło.
-Nie, nie mam. Masz z tym jakiś problem?-naśladował mnie. Dziecko.
-Tam, mam. Wyobraź sobie, że nie chcę być przez ciebie obserwowana, to ci nie wystarcza?-wywróciłam oczami, by po chwili wstać z wygodnej kanapy. Odstawiłam kubełek lodów i udałam się do swojej tymczasowej sypialni. Przekręciłam zamek w drzwiach, nie chcąc by ktoś..znaczy, by Zedd zakłócał mój spokój. Wzięłam telefon z torebki i z hukiem położyłam się na łóżku. Odblokowałam urządzenie i po chwili mogłam usłyszeć przyjemne dźwięki jednego z najcudowniejszych głosów na tej planecie.Ed Sheeran-mój mesjasz, Bóg oraz przywódca.
Zamykając powieki, dałam się ponieść muzyce. Kojące dźwięki mnie uspokajały.


Białe usta, blada twarz
Oddycha płatkami śniegu
Wypalone płuca, cierpki smak
Światło zgasło, skończył się dzień

...

 
 
 Utknęła w śnie na jawie
Trwa to odkąd skończyła 18 lat
Ale ostatnio jej twarz wydaje się
Powoli zanikać, marnieć
Kruszyć się jak ciastka
A oni krzyczą:
Najgorsze rzeczy w życiu przychodzą do nas same
 Bo kiedy tylko jesteśmy pod wpływem
Zrobimy wszystko dla kilku gramów
Ale ona nie chce wychodzić tej nocy
I na haju leci do swojej ojczyzny

...

 
Na zewnątrz jest zbyt zimno
aby anioły mogły latać
anioły mogły latać
 Anioł umrze
pokryty bielą
zamknięte oczy
z nadzieją na lepsze życie.

Wraz z końcem melodii otworzyłam oczy. Do głowy wpadł mi pewien pomysł. Wstałam gwałtownie z łóżka, a następnie wyszłam z pokoju. W holu nałożyłam buty, płaszcz, czapkę i rękawiczki. Nie zważając na zszokowane spojrzenie bruneta wyszłam  z hotelu. Fala zimna owiała całe moje ciało i dopiero wtedy przypomniałam sobie, że zapomniałam szalika. Nie zważając na towarzyszący mi chłód, szłam przed siebie pocierając rękoma, zmarznięte już ręce. Pociągając co chwilę nosem, stawiałam kroki otoczona przez kompletna ciemność. Jedynym światłem były miejskie lampy, dzięki czemu było widać spadające płatki śniegu. Nawet gdybym teraz chciała zawrócić, to nie mogłam. Byłam jak w transie, i nie wiem do końca czy to dobrze, czy może jednak źle. Przed oczami miałam tylko cel podróży, który był oddalony o kilkaset metrów. Na ulicach nie było już tego ruchu jak zazwyczaj. Ale co się dziwić, jest już po 23 w nocy, w dodatku mamy święto. Czego miałam się spodziewać? Zmarszczyłam czoło, stojąc na skrzyżowaniu. Po krótkim zastanowieniu skręciłam w prawo, w myślach powtarzając jeszcze raz drogę. 
Po kilku minutach byłam już na miejscu. Wesołe miasteczko. Spojrzałam na cały teren i znalazłam dziurę w płocie. Cudem się przedostałam na drugą stronę. Po chwili odnalazłam ławkę, na której siedziałam kiedyś z Zayn'em. Powróciły wspomnienia..

 Tym ktosiem jest Zayn. Uśmiechnęłam się lekko, a on odwzajemnił ten gest. Popatrzyłam w jego oczy, jezu...jakie czekoladowe, takich jeszcze nigdy nie widziałam. Można w nich utonąć i ja właśnie to zrobiłam.
-Masz piękne oczy-wypaliłam, a on na mnie spojrzał i szeroko się uśmiechną, ja za to spłonęłam rumieńcem, gdy uświadomiłam sobie co powiedziałam
-Dziękuję, ty też masz śliczne- powiedział i znowu zaczął się szczerzyć.
-Dziękuję i przepraszam, nie wiem co mnie napadło, boże nigdy tego nie mówiłam.Co mi odbiło? Nie obraziłeś się?-zapytałam
-Nie oczywiście, że nie. To przecież komplement, prawda? To dobrze, możesz tak robić częściej mała-wyszeptał mi do ucha, a później się zaśmiał.

Uśmiechnęłam się lekko na samo wspomnienie, jednak po moim policzku spłynęła łza, a za nią kolejna. Z trudem uświadomiłam sobie, że to już przeszłość. Że to już nigdy nie będzie miało miejsca. Smutna rzeczywistość.
Sama sobie zgotowałam taki los, taka jest prawda. I pomimo złych wyborów, uczymy się w ten sposób jak żyć. Jak korzystać z życia. Ból jest ogromny, a cierpienie długotrwałe, ale tak musiało być. Po prostu musiało.
-Jesteś tu-usłyszałam szept koło siebie. Wzdrygnęłam się, a do moich oczu ponownie napłynęły łzy.
On.
-Jestem-odpowiedziałam. Poczułam ciepło koło siebie, co znaczyło że usiadł na tej samej ławce.
-Zamarzniesz-stwierdził. Odwiązał swój szalik i zawiązał go dokładnie na mojej szyi. Owiał mnie jego zapach, co przyprawiało mnie o dreszcze.
-Skąd wiedziałeś, że tu będę?-zapytałam patrząc w dal. Nie mogłam patrzeć mu w oczy. Nie wytrzymałabym. Nie wiedziałabym co zrobić. Już teraz z moich oczu lały się łzy, więc nie chcę wiedzieć co będzie gdy odwrócę na niego wzrok.
-Miałem przeczucie. Po tym, jak Louis dostał od ciebie paczkę, każdy wiedział, że jesteś w mieście. Chcieli zacząć cię szukać, ale wiedziałem że to bez sensu-wzruszył ramionami również patrząc przed siebie.
-Jak sobie radzicie?-zmieniłam temat.
-Jest lepiej.-pokiwałam głową. Czułam jak łzy zamarzają na moich policzkach, mimo to nie starłam ich. I tak co chwile pojawiały się nowe.
Przez dłuższy czas trwaliśmy w ciszy. Ciężko było stwierdzić, że była ona niewygodna.
Będąc przy nim, czułam niesamowite ciepło wewnątrz. Oddech zaczął być bardziej nierówny.
-Jak długo mam jeszcze cierpieć?-zapytałam, sama nie wiedząc kiedy słowa wydobyły się na zewnątrz. Przez chwilę nie odpowiadał, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią.
-Wróć-odparł pewnie i w tym momencie na mnie spojrzał. Ja jednak tego nie odwzajemniłam.
-Nie mogę-szepnęłam.
Weź mnie w swoje ramiona.
-Zaczęłam nowe życie, z dala od was. Nie mogę z dnia na dzień tego porzucić.
-Już raz tak zrobiłaś-odpowiedział. Zabolało, nawet bardzo. Czułam jakby ktoś wbił nóż w moje serce.
-I niczego bardziej nie żałuję. To był błąd. Ale większym błędem, było zakochanie się w tobie.-spojrzałam na niego, nie mogąc znieść jego spojrzenia. Czekoladowe oczy wpatrywały się we mnie, jakby nic innego nie istniało. Jednak, to nie było TO spojrzenie.
Przytul mnie.
-Tęsknię za tobą-wzięłam głęboki oddech. 
-Ale nie tęsknisz tak jak ja.
Błagam.
-Patrzysz na mnie jak na obcego. Tak to odczuwam-pokręcił głową.
-A jak mam patrzeć? Czego się spodziewałeś? Nie rzucę ci się na szyję, krzycząc, że dłużej bez ciebie nie wytrzymam.
A nie wiesz nawet jakbym chciała.
-Masz dla kogo wrócić.
-Ale nie dla tego, którego bym chciała. Zayn, zrozum, ja już oswajam się z myślą, że wszystko straciłam i zaczęłam od nowa. Proszę, nie mieszaj mi w głowie. Proszę..-załkałam.
Daj znak, że coś dla ciebie znaczę.
-Bądź szczęśliwa.-powiedział. Pochylił się nade mną i złożył na moim czole krótki pocałunek.  Po chwili patrzyłam jak odchodzi. 
Zaniosłam się dramatycznym szlochem. Uczucie, jakie teraz mi towarzyszyło, było nie do opisania.
Czułam się opuszczona i zdradzona. Zostawił mnie samą, chodź wiedział, że zależało mi, aby tu był. 
Teraz przynajmniej wiem jedno.
Nie zależy mu.
Nie na mnie.





****************************************************************************
Powracam! I to z nowym rozdziałem, po dłuuugiej przerwie. Postanowiłam, co dalej zrobić z tym blogiem. Skończę go takim, jaki jest, a dopiero później zdecyduję, czy chcę go ulepszyć. Postanowiłam również, że go nie usunę. Za dużo wspomnień. 
Kultowy moment! Lena spotyka Zayn'a! Rozdział bardziej uczuciowy, chociaż też nie udał mi się w 100 %. Niestety, smutna rzeczywistość
Nowy rozdział pojawi się...sama nie wiem kiedy. 
Jeśli będę miała wenę!

Skomentuje to ktoś? Błagam...


 
Pozdrawiam i do następnego,
~Sky xx

2 komentarze:

  1. Spełniłaś moje marzenia!! <3 I, tak zbyt wiele wspomnień, dlatego ciesze się, że jednak nie usuniesz.
    I wow dupek z Zayn'a. Dupek bez uczuć, woli latać za pustą małpą. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że mnie rozumiesz! Ale ej, nie chciałam zrobić z niego dupka bez uczuć.. nie w tym rozdziale xx
      Candy (Alex) wredną małpą tylko tutaj, w realu jest cudowna *.*
      ~Sky xx
      Do następnego! Mam nadzieję, że już niedługo.

      Usuń