Ile Was tu było..

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 23



"Mój świat umierał w snach, myśli wrogiem stały się."

Siedziałam na parapecie z długopisem i czystą kartką w ręku. Nie miałam najmniejszego pojęcia, co napisać. Nie wiedziałam od czego mam zacząć. Wbrew pozorom, pisanie listów, zwłaszcza takich, nie jest wcale łatwe. Wyrazić te wszystkie emocje, a następnie przelać je na papier..trudna sztuka. Zaczęłam pisać, a kolejne słowa, zdania przychodziły same.

Drogi Louis'ie!
Zawsze chciałam to napisać, ale teraz widzę, jak sztywno to brzmi. 
Zresztą, wiem, że po przeczytaniu tego pewnie zaczniesz się śmiać. Zawsze tak robisz.
Przyznaję się-nie tak to miało wygladać. 
Nie miałam wyjeżdżać, nie miałam opuszczać Was-Ciebie, Jego...
Pewnie nie wiesz o kogo chodzi. Wierzę, że Liam ci nie powiedział.
Opowiem ci  wszystko od początku. W trakcie powinieneś się domyślić.
Na wstęp: zakochałam się.
Tak, dobrze przeczytałeś. I to nie jest uczucie takie jak poprzednie. 
Z biegiem czasu uświadomiłam sobie, że moje poprzednie związki to były zauroczenia i błędy.
Normalne, prawda? W końcu każdy je popełnia. 
Tyle, że moim błędem było zakochanie się w Nim.
W moim przyjacielu. Żebym tylko wiedziała, jak będę się czuć, widząc go z inną...
Straszne. Zgaduje, że nadal nie wiesz o kim mowa. 
Odpowiedź jest prosta.
Poczułam coś do niego, jeszcze przed wylotem na tą przeklętą wycieczkę.
Myślałam, że to zwykła przyjacielska więź, nic wyjątkowego.
Myliłam się. I to bardzo. 
Zaczęłam spędzać z nim trochę więcej czasu.
Trochę za dużo. To wystarczyło, by nadać inny tor moim uczuciom.
Wiesz jak to jest, kilka przypatkowych spojrzeń, uśmiechów,dotknięć dłoni.
To był dopiero początek. Teraz to wiem.
Chciałam mu się podobać- tak wiem, to głupie.
Chciałam, żeby patrzył na mnie inaczej, niż na wszystkie dziewczyny.
W dniu, kiedy zobaczyłam Go z inną dziewczyną, był koszmarem.
A moment, gdy powiedział, że są razem był dla mnie katastrofą. 
Zabawne, do niedawna nie zdawałam sobie z tego sprawy.
Oczywiście nikt o tym nie wiedział. Aż do czasu mojego ostniego dnia pobytu na Karaibach.
Gdy mnie zapytałeś, co jest pomiędzy mną a Zayn'em,
myślałam, że gorzej być nie może. W końcu, uświadomiłeś mi, że się domyślasz.
Ale nie. To nie było najgorsze. 
Wtedy uciekłam od odpowiedzi, nie wiedziałam jednak, że ktoś za mną idzie.
Nie wiedziałam, że to Liam.Nie wiedziałam, że on wie o wszystkim.
Zaczęliśmy się kłócić. Kazał mi się przyznać do mojego uczucia,
chociaż wtedy, nie byłam jeszcze pewna. Ale podołałam.
Wykrzyczałam mu wszystko, co leżało mi na sercu, przez tak długi czas.
I wtedy zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam. 
Nie chciałam litości,nie chciałam spojrzeń pełnych współczucia, nie chciałam pomocy...
Nie chciałam, zeby ktokolwiek się dowiedział. 
Więc postanowiłam uciec. Znowu zresztą.
Wróciła do hotelu, spakowałam swoje walizki i po prostu wyszłam, zostawając wam głupią kartkę.
Po tylu latach przyjaźni, ja wam zostawiam kartkę, z napisem "nie dzwońcie".
To takie idiotyczne. 
Ale kiedy już wsiadłam na pokład samolotu, zaczęłam żałować.
Nie chciałam się do tego przyznać, ale żałowałam tego jak cholera.
Zresztą nadal tak jest.
Zatrzymałam się u Matt'a, by po kilku tygodniach wyprowadzić się tutaj.
Nie pytaj gdzie, nie chcę być znaleziona.
Ale powiem ci w tajemnicy, że pomimo oszałamiających widoków,
czuję się okropnie. Samotnie. Po prostu źle.
Minęło zaledwie 5 miesięcy, a wydaje mi się jakby to była cała wieczność.
 Każdego wieczoru płaczę do poduszki nad swoją głupotą.
Mimo to nie wrócę. Nie mam odwagi patrzeć wam w oczy, po tym wszystkim.
Zwłaszcza Tobie. W końcu, złamałam naszą obietnicę.
Zostawiłam Cię.
I nie ma niczego na świecie, czego żałowałabym bardziej.
Nawet to, że zostawiłam Jego, nie wydaje się być tak bolesne i krzywdzące.
Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co Ty czujesz.
Boję się tego, że mnie teraz nienawidzisz.
I choć wiem, że to jest jak najbardziej uzasadnione, boję się.
Pamiętasz jak mówiłeś, że kiedyś gdy nie znajdziemy sobie drugiej połówki, ożenisz się ze mną i będziemy cholernie szczęśliwi? 
Chociaż wiem, że nigdy tak nie będzie, wyobrażam to sobie.
Ciągłe kłótnie o błahostki, wspólne mieszkanie i o zgrozo-posiadanie ciebie 24 h siedem razy w tygodniu. Sądzę, że nie wytrzymałabym tego psychicznie. Zresztą, ty też.
Ale przynajmniej fajne geny by się nie zmarnowały, prawda?
Wierzę, że gdy znajdziesz tą jedyną i będziesz miał dzieci, będą chociaż w połowie tak doskonałe jak ty.
Boże, mówię jak Twoja fanka.
Ale, przecież jestem nią od zawsze, prawda?
Zawsze w Ciebie wierzyłam, z wzajemnością.
I jak ci się odpłacam?
Piszę pożegnalny list, płacząc jak wariatka siedząc na parapecie w moim pokoju.
Spełnienie marzeń. 
Idealne studia, idealne miasto, wszystko takie idealne.
I tak wolę ten mój deszczowy i zachmurzony Londyn, niż to.
Tęsknie za Wami.
Tęsknie za Nim.
Tęsknie za Tobą.
Dziękuję Ci, za wszystko.
I przepraszam.

Ps. Nie tęsknijcie za mną. Chociaż wiem, ze to nie możliwe, postarajcie się o mnie zapomnieć. A i poproś Liam'a, by powiedział Wam, co mu wyznałam. O ile jeszcze to pamięta. Powiedz jeszcze, że ich kocham. Ostatni raz.

                                                                                                         Na zawsze, Lena xx


Włożyłam list do skrzynki. Klamka zapadła, to koniec. Teraz mogę zacząć wszystko od nowa.
"Żałuję mojego wyboru..."

" Czuję, że umieram z samotności, z miłości, z rozpaczy, z nienawiści - ze wszystkiego, co może mi zaoferować ten świat."

" I za­pako­wałam w życiowy ple­cak wszys­tkie swo­je po­rażki, złe wy­bory, ne­gatyw­ne emoc­je by porzu­cić go na wys­pie wspom­nień. Te­raz mo­je bar­ki wol­ne od ob­ciążenia zaczy­nają wędrówkę z możli­wością roz­postar­cia sze­roko skrzy­deł ..." 


*perspektywa Lou*
*kilka dni później, Londyn, Dom Louis'a*
Żyję mechanicznie. Wszystko robię mechanicznie. Bez uczuć. Jestem zamyślony, nieobecny. Na początku płakałem-teraz, już tego nie robię. Jakbym został wyprany z uczuć. Nie czuję nic, oprócz niewobrażalnego bólu, zawodu, cierpienia. 
Jej wyjazd odbił się na nas wszystkich. Każdy na początku był swoim cieniem, w końcu zostawiła ich przyjaciółka, prawda? Później, po 2 miesiącach się podnieśli. Tylko Ja cały czas rozpamiętuję. Atmosfera  już nie jest taka sama. Wróciliśmy do pracy, ale nawet fani widzą nasze, przepraszam MOJE przygnębienie. Staram się to ukrywać, ale nie mam siły się nawet uśmiechnąć. Z myślą, że nigdy jej już nie zobaczę, po prostu nie mogę się uśmiechnąć. 
Możecie sobie wyobrazić, jaki był mój szok kiedy zadzwoniła tydzień temu.
Byliśmy wszyscy w domu Carly, by omówić pewną sprawę. Poczułem wibrowanie telefonu, więc nie patrząc na ekran, odebrałem połączenie.
-Halo?- powiedziałem zgaszonym głosem. Jednak nikt się nie odezwał-Halo? Jest tam kto?-powtórzylem lekko zirytowany.
-Louis...-usłyszałem Jej głos. Otworzyłem szeroko oczy, nie mogąc kryć zdziwienia
-Lena?-odszepnąłem niedowierzając. Nagle wszystki rozmowy przy stole ucichły. Spojrzałem się na towarzystwo, które wpatrywało się we mnie z szokiem wymalowanym twarzy. Carly, nawet wypuściła szklankę z ręki, która rozbiła się o podłogę. Nikt jednak, nie zdawał się na to zwracać uwagi.
-Tęsknie Lou-usłyszałem po drugiej stronie. Zebrałem się w sobie, po czym powiedziałem łamiącym się glosem:
-Ja też, mała. Ja też-czułem piekące łzy, więc szybko zamknąłem oczy, nie pozwalając się im wydostać na powierzchnię. Muszę być silny.
-Dotrzymałam obietnicy-przez chwilę myslałem o czym mówi, ale nagle mnie olśniło.
-Ja też jej dotrzymałem.
-Ja sobie bez was nie radzę.Bez ciebie. To straszne.-powiedziała płaczliwym głosem, a ja nie miałem już sił powstrzymywać łez, więc pozwoliłem płynać im po moich policzkach.-Mam prośbę...
-Co tylko chcesz-odpowiedziałem natychmiast.
-Wyślę ci jeden list, ale proszę nie odpisuj,nie mogłabym znieść czytając odpowiedź.Obiecujesz?-otworzyłem oczy widząc te same miny moich przyjaciół.Dodatkowo, mieli łzy w oczach.
-Lena-szepnąłem błagalnie. Chcę jej odspisać, chcę powiedzieć jej co czuję.Chociaż tyle.
-Louis, obiecaj mi to. Proszę-powiedziałam dobitniej. Zrozumiałem, że muszę się zgodzić.
-Obiecuję. Kocham Cię Lena-wyznałem wdychając.
-Ja ciebie też Lou, ja ciebie też-rozłączyła się, a ja rzuciłem telefonem o ścianę naprzeciwko. Oparłem się rękoma o stolik i schowałem w nich twarz.W jej słowach, odczytałem całą naszą przyjaźń, całą naszą więź. Nagle poczułem oplatające moją szuję ręce.
-Louis-powiedziała Carly, przy moim uchu.
-Nie radzi sobie. Tak jak ja...Liam- zwróciłem się do przyjaciela. Spojrzał na mnie zaczerwionymi oczami-Co ona ci wtedy powiedziała?-zapytałem 
-Lou, obiecałem-szepnął
-Błagam- prosiłem go.
-Wybacz-powiedział z oczami pełnymi bólu. 
-Powiedz kim on jest-nie poddawałem się.
-Ale kto?-zapytał NIall.
-Facet, przez którego ona uciekła-warknąłem ostrzej niż zamierzałem.Nie uzyskałem odpowiedzi. Liam tylko zerknął w osobę siedzącą naprzeciwko niego. Spojrzałem w tą samą stronę i zobaczyłam Zayn'a. Czy on sugeruje, że Zayn...O boże. Powiedzcie, że to żart. 
Przyjrzałem mu się. Spuszczona głowa, zaciśnięte pięści, nieobecny.On wie. 

Wracając myślami do tamtego dnia, szedłem do skrzynki na listy. Przychodziłem tutaj równo od tygodnia. Do tej pory nic się nie pojawiło. Może zrezygnowała? Nie, nie zrobiła by mi tego.
Zajrzałem do środka i ujrzałem czarną kopertę. Jest. Czym prędzej go wyciągnąłem i ruszyłem do domu. Wszedłem do salonu i usiadłem na kanapie. Powoli zacząłem go otwierać i ujrzałem dość długi list. Zacząłem czytać kolejne słowa, chłonąc każde z nich. Popłakałem się. Znowu. 
Sięgnąłem po telefon.
-Halo?-zapytał głos po drugiej stronie.
-Przyjedźcie tutaj-szepnąłem.
-Lou? Co się stało?-wydawał sie zaniepokojony.
-Harry, po prostu tu przyjedźcie-powtórzyłem i rozłączyłem się.
Po 20 minutach wszysy byli w moim salonie. Siedzieli naprzeciwko mnie i czekali na wyjaśnienia.
-Zayn, przeczytaj to. Na głos.-powiedziałem pewnie. Niech on będzie tym, który im powie.
-Ja?-zapytał upewniając się, gdy miał już kartkę w ręku.Pokiwałem lekko głową i się uśmiechnałem. Co prawda delikatnie, ale jednak. Zaczął. Wszyscy wpatrywali się w niego jak zaklęcie, podczas gdy mnie po raz drugi przeszywał ból. Skończył. Odetchnąłem. Spojrzałem na niego, jednak nie mogłem nic wyczytać z jego twarzy.
-Liam, powiedz jak było-powiedział nie patrząc nawet w jego stronę. Przyjaciel spojrzał na nas niepewnie, po czym zaczął mówić. Słuchałem go, nie mogąc uwierzyć w jego słowa.
To co usłyszeliśmy, zmroziło nam krew w żyłach.
Czemu nic nie powiedziała?
... 

"Na samotność skazują człowieka nie wrogowie, lecz przyjaciele."







****************************************************
Cześć! Rozdział pojawił się stosunkowo szybko, ponieważ wiem, że w ostatnim czasie strasznie go zaniedbałam.  Nie wkładałam w to tyle serca ile zamierzałam, ale teraz to się powinno zmienić. Postaram się o to. Mam nadzieję, że choć w małej części ten rozdział przypadł Wam do gustu.
 '
Miley xx

1 komentarz:

  1. Popłakałam sie ;c Jej to jest niesamowite, te emocje... Nie umiem moich odczuc ubrać w słowa... czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń