Ile Was tu było..

niedziela, 14 lipca 2013

1. Ledwo wyjade a ty już planujesz naszą wspólną przyszlość...


Otóż dzisiaj jest zakończenie roku szkolnego. Najpiekniejszy dzień w roku.No przynajmniej dla mojej osoby. Czemu nie lubię szkoły? To proste..bo tu są ludzie.Fałszywi ludzie.Fałszywi ludzie, którzy kłamią w żywe oczy. No cóż...ja jestem szczera, chyba aż za bardzo, no ale co ja poradzę? Taka jestem i kropka.
 Ale musze przynać, jestem uśmiechnięta, szczęśliwa i zabawna. Tylko mam pewien brak tam w środku, w sercu. Dziwne co nie? Mam kochającego chłopaka, najlepszych przyjaciół i swobodę.
   Idąc na zakończenie, byłam smutna. Chrisa dzisiaj nie będzie, znaczy będzie ale odrazu po zakończeniu musi gdzieś jechać, Chłopaki wracają dopiero jutro, mieli przyjechać dzisiaj ale niestety. Cena sławy. Więc zostaję sama na dzień gdy mam zakończenie. Mimo wszystko to dla mnie ważne. Może dlatego,że koniec już szkoły i teraz studia? Tak to na pewno to. Przykro mi choć nie powinno. Dobra Lena skończ się nad sobą użalać! Wiem jestem wrażliwa ale przesadzasz! To tylko jeden dzień.Weś się w garść, idź tam i niczym się nie przejmuj To twój dzień ! Odezwał się ten mój zacny głos w głowie. Chyba go dzisiaj posłucham. Zresztą od kiedy ja się nad sobą użalam? To aż do mnie nie podobne. To pewnie tęsknota. Tak zwalmy na to całą winę.
   Docieram do budynku szkoły. Zwykła, duża placówka w Londynie. Zwykłe ściany, zwykłe klasy, zwykli uczniowie, zwykli nauczyciele i w tym wszystkim jestem ja, Lena McCortney. Osoba o wielkich polanach na przyszłość i jeszcze większych marzeniach. Osoba szczera czasem aż do bólu, współczująca w zależności do sytuacji, zdarza się że pomocna, bo dlaczego nie? Rzadko wredna, chamska i lubiąca zemste dziewczyna, która nie ma rodziny i jest hejtowana przez pół świata dzięki swoim przyjaciołom. Ale mi to nie przeszkadza. Tylko buduje charakterek. Uwierzcie czasami nie są to " miłe" komentarze, ale przecież wiem że ludzi są zazdrośni albo boli ich prawda. Zdaję sobię sprawę, że nie mogę być przez wszystkich lubiana, ale nikt mnie z nich nie zna osobiście więc nierozumiem jak można pisać takie rzeczy. No ale okej, ktoś ma BARDZO wybujałą wyobraźnie. Ciekawe nieprawdaż ?
    W szkole mam dużo kolegów ale żaden nie zasłużył sobię na miano mojego przyjaciela. No może jest taki jeden: Matt. Zwykły brytyjczyk, zabawny, miły i co najważniejsze szczery. Ludzie! Brata znalazłam xd. Każdy w szkole myśli że jesteśmy rodzeństwem. Może, dlatego że jesteśmy do siebie podobni z wyglądu. Zastanawiającee..ale wracając do świata rzeczywistego ( za którym nie przepadam odkąd się dowiedzialam że jestem zastara na Hogwart i że jednak nie przyslą mi listu i że nie będę się uczyła czarnej magii i razem z Voldemortem nie pokonamy Pottera- smutneee) właśnie jestem na auli i siedzę z Mattem i jego kumplami czekając na dyrektora. Znowu się spóźnia, ludzie! On cały czas nie przychodzi na czas. Sama często to robię ale to już szczegół z mego zacnego życia pelnego jednorożców chasających po polach kukurydzy.Twórcze...Mam przynajmniej czas porozmawiać z Mattem bo w wakacje niestety wyjeżdża do Włoch. Och tak bardzo bym chciała z nim jechać.  Ciepły kraj, pełno przystojniaków, plaża, słońce, ciepła woda, i znowu się rozmarzyłam. Zdecydowanie za często bujam w obłokach. Nie zauważyłam nawet kiedy przyszedł Pan spóźnialski. Przemowa i rozdanie świadectw trwało półtorej godziny. Jakby nie mogli od razu przejść do rzeczy. Nie rozumiem takich ludzi. I tak go nikt nie słucha. No przynajmniej ja, bo myśle o chłopakach z 1D w przebraniu teletubisiów. Hyyymm... trzeba będzie kiedyś zrobić taki experyment. Oczywiście w ramach nauki.I żeby nie można było wyjść z tych przbrań. Ale niestety mój plan ma pewne luki. Po pierwsze: nie mam pojęcia jak mam ich przekonać do założenia tego, a po drugie teletubisiów jest 4 a ich 5 to wprost niedopuszczalne! A może wezmę sobię sojusznika który mi pomoże to urządzić ? Omomom pomysł boski tylko którego wybrać? Hyym Niall się wygada niestety, Zayn - jego chciałabym zobaczyć w przebraniu, tak samo jak Harr'ego, Louis zawsze trenuje na mnie swoje żarty więc ja spróbuje teraz na nim więc został mi Liam. Tak, to będzie idealny współpracownik. Nie wygada się, ma praktyczne pomysły i w czasie kiedy ja będę się śmiała z ich wyglądu on zachowa się przywoicie i wszystko specjalnie dla mnie nagra. No to mamy  ustalone.No i weś mi tu ktoś powiedz że nie jestem genialna! Trzeba go o tym jeszcze powiadomić i przekonać. Ale na pewno się zgodzi, w końcu Liam też kocha dobrą zabawe, no przynajmniej taką która nie zagraża bezpieczenstwu innym. Jakoś przeżyję.
   Dyrektor właśnie skończył i uwaga WOLNOŚĆ ! Jestem szczęliśliwa. Ostatnie pożegnanie z klasą z Mattem i innymi.
- Będzie mi ciebie brakować Lena- mówi i mnie przytula
- Awww... Matt jakiś ty słodki. Mam na to polecieć jak te wszystkie dziewczyny które teraz stoją za mną i patrzą na ciebie jak na Boga? - pytam rozbawiona
- No mogłabyś, ALE SPOKOJNIE ! Nie chce żebyś na mnie poleciała. Nie chce kolejnej pustej laski obok siebie. Nie zrobisz mi tego prawda? - pyta z udawaną nadzieją
- Matt ! Kochanie, oczywiście że nigdy ci tego nie zrobię! Nie byłabym w stanie w takim pasztecie.
- Ja pasztet?! To ja tu jestem miły i nie mówie że wyglądasz jak mielonka a ty mnie obrażasz? Wiesz co Foch- zakłada ręce na klatke piersiową, robi usta w dzubek i odwraca się do mnie bokiem. No tak Foch A 'la Matt
- Teraz jest ten moment w którym mnie przepraszasz- mówi szeptem w moją stronę
- Żartujesz prawda? - parskam śmiechem
- Nie, czekam na przeprosiny, chyba że ci nie zależy...
- Och Matt! Nie prosze, wybacz mi! To się już nigdy nie powtórzy! Błagam, nigdy nie powtórzę tego błędu!-składam rące w geście proszenia o wybaczenia i robie słit oczka ze Shreka
- No dobra, dobra już wybaczam. Tylko nie błagaj na kolanach, wioche robisz dziewczyno.- patrzy na mnie z politowaniem
- Oooo tak ! Jetem dziewczyna a nie mielonką! To mój szczęśliwy dzień.- uśmiecham się z dumy
- Nie przeceniaj się tylko, a teraz mnie przytul bo będę płakać, że wyjeżdżam i się już nie zobaczymy - mówi i udaje że płacze.Wyciągam ręce i znowu lądujemy w niedźwiedzim uścisku.
-Człowieku, nie myśl sobię że się mnie tak łatwo pozbędziesz! Już możesz się mnie spodziewać że przyjade w odwiedziny, a wtedy nie będzie tak kolorowo. Będziesz mi musiał gotować, sprzątać, prać i robić wszystko na co ja nie będę miała czasu bo będę użalać się nad sobą, ponieważ mi coś znowu nie wyjdzie.
- Och dziewczyno co ja z tobą mam! Ledwo wyjade a ty już planujesz naszą wspólną przyszlość- smieje się nad moim uchem
-A co nie chcesz? No wiesz co ... Ale i tak do ciebie przyjade do Rzymu i będę tam mieszkań razem z tobą i twoją dziewczyną której nigdy nie będziesz miał-- uśmiecham się slodziutko
- Nadal nie wiem co widzi w tobie Chris. Jesteś wredna!
-I za to mnie kochasz bałwanie !- dźgam go w brzuch
- No wiem, a ty kochasz mnie za to, że jak wyjade a tobie się nie ułoży ,zawsze będziesz mogła do mnie przyjeżdżać bo jestem wielkoduszny i się przyjmne pod dach z gorącą czekoladą!
- No dokładnie Matt! Tylko wiesz zadzwonię przed przyjazdem żebyś mógł przygotować litr tej czekolady- noi i się rozmarzylam
- No okej
-A i pamiętaj o lodach!- krzyknęłam i pogroziłam polcem przed twarzą
-No dobra, dobra pamiętam wniliowe twoje uloubione na doła- uśmiechną się uroczo
- Jak ty mnie znasz, kiedy ja ci to powiedzialam? - szczerze się zaśmiałam i trochę zdziwiłam bo to zawsze Louisowi się żale gdy mam doła
- A wiesz mam swoje źródła- powiedział tajemniczo
- Louis ci powiedział prawda?- no tak, przecież oni się kumplują
- Bravo! Medal za spostrzegawczość! W nagrode możesz mnie odprowadzić do domu! Pamiętaj, taka okazja może się więcej nie przytrafić- powiedział z tym swoim szerokim usmiechem. Nie jedna by na niego poleciała, ale nie ja. Ja kocham Chrisa całym sercem a z Mattem się umówilam że będzie moim planem B
-Ehh no dobra ale masz farta, że wyjeżdżasz bo tak to bym cię w zyciu nie zaszczyciła moim towarzystwem- powiedzialam z udawaną dumą.
-Jezjuuu! Jaki zaszczyt mnie kopną w cztery-litery! Jestem przeeeeszczęśliwy!- krzykną na całą ulicę
-Dobra nie podniecaj się już tak Matt. To tylko jednorazowa akcja. A tak wgl, to kiedy masz samolot?
-Achh.. wiesz jak popsuć nastruj. Ale wybaczam. Samolot mam za 2 dni o 10 więc mam nadzieję że przyjedziesz ze mną na lotnisko i się pożegnasz?- pyta z taka nadzieją w głosie że nie mogłabym mu odmówić
-No pewnie. Louis mnie podwiezie do cb więc nie musiasz zamawiać taxsówki!Jestem genialna.- uśmiecham się ze sfadyspakcją.
-Ooo to dobrze. Po co mam  tracić kase jak nasz BooBear może- aha. on już planuje!
- No widzisz. Dobra to paa Matt- przytulam go znowu kiedy się orientuję że jesteśmy pod jego domem
-Pa Mała, pamiętaj przyjedź po mnie z Louisem
-Pamiętam, pamietam, tego nei da się zapomnieć
Okej no to teraz kierunek dom. Z okazji że jest śliczna pogoda co na Londyn to święto, więc postanowilam że zrobię sobie spacerek. Zresztą to nei tak daleko. Uswiadomiłam sobię że nie widziałam się z Chrisem. Ocho, chłopak nie będzie zadowolony z tego powodu. MOże lepiej do niego zadzwonię? tak to jest dobra myśl. Wykręcam numer do niego i odbiera po 3 sygnałach
-Halo?- po głosie sądze że jest wstawiony, co jest dziwne.
-Cześć kochanie, gdzie jesteś? - pytam i nieświadomi się uśmiecham
-Ooo Lena, przypomniałaś sobię ze masz się ze mną spotkać! Jak miło!- drze się do słuchawki.
- Dobra skończ, mów gdzie jesteś, chcialam się z tobą zobaczyć- mówię łagodnym głosem
- W domu, a gdzie mogę być?Czekam od godziny, więc lepiej się rusz narazie!- i się rozłącza. Okeej, spokojnie jest lekko spity. Chyba. Ciekawe dlaczego? Przeciez on nie pije, zwłaszcza w dzień. Myśląc nad tym dochodze do jego domu w przeciągu 5-u minut.Dzwonie dzwonkiem do jego mieszkania.
-Cześć Skarbie- witam go w progu całusem w policzek
- Właź- mówi obojętnie
- Przepraszam że się spóźniłam ale się zagadałam z Mattem.- wyjaśniam wszystko z uśmiecham na ustach spowodowany jego osobą.
- Taaak, oczywiście Matt ważniejszy od swojego chłopaka! Jak miło, a rozmowy też macie bardzo ciekawe!- krzykną mi prosto w twarz
-O co ci chodzi Chris. Tylko rozmawialiśmy. Odprowadzałam go to wszystko
- Jasne oczywiście. Słyszałem tą waszą " tylko" rozmowe. Od kiedy jesteście na kochanie, skarbie i tym podobne co ?! Ja ci już nie wystarczam tylko szukasz przygód u innych?!-powiedział z furią
-Słucham?! Za kogo ty mnie masz?! Przecież wiesz że cie kocham i nigdy bym cię nie skrzywdziła!- mówię zdenerwowana jego domysłami
-Pewnie! Kłamiesz jak zawsze! Ja ci jestem wierny, choć każda dziewczyna może być moja a ty mnie zdradzasz! Nie masz zasad! Wynoś się stąd!
- Nie zdradzam cię!
-Nie kłam tylko się przyznaj bo pożałujesz!- mówi z wyraźną wścieklością
- Nie zdradzam cię do cholery!- i w tym momencie to się stało. To czego sie nigdy po nim nie spodziewałam. Uderzył mnie. Uderzył mnie otwartą dłonią prosto w twarz. Bolało.
-Mówiłem żebyś nie kłamała!
-Jak mogłeś ?!! Nie zdradziłam cię a ty mnie bijesz?! Nie chce cię znać!- wygarniam mu po czym wychodzę z mieszkania. Trzymam się za spoliczkowany policzek i zaczynam płakać. Przechodząc obok jakiegoś lustra na klatce schodowej widze że mój lewy policze jest czerwony i zostal odcisk dłoni. Boli. To że mnie udezul. Boli. to że był w stanie podnieść na mnie rękę. Boli- to że mi nie ufa. Boli- to ze oskarża mnie o zdrade. Boli... płaczę coraz bardziej zastanawiając się co się z nim stało. Kiedyś taki nie był. To było pierwszy raz kiedy na mnie nakrzyczał i uderzył. Jak on mogł mi to zrobić?! NO pytam się jak ?! Czuję się jak smieć, którym można pomiatać. Mój Chris mnie zbił. Cholernie bolesne zdarzenie. Zaczyna biec do domu. Jestem na właściwej ulicy widzę budynek i płaczę jeszcze bardziej. Stoje przed drzwiami i probuje znaleźć klucze w torebce. Są! Płacze. Jedną ręką trzymam się za obolale nadal miejsce, a drugą przekręcam klucz w zamku. Otwieram i zamieram. W domu są...




*************
Mam nadzieję,że rozdział się podoba. Przepraszam za jakiekolwiek usterki lub błędy ortograficzne. Jeśli ktoś to czyta nie KOMENTUJE to może być jeden wyraz, buźka czy cokolwiek ale proszę o to bo wydaje mi się, że nie uzyskałam żadnych czytelników. Dziękuję i pozdrawiam xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz